BAJKA PIERNIKOWA

Dlaczego chałupy w górach są jak malowane

Tam, gdzie nawet w biały dzień las jest najczarniejszy, pośrodku tego lasu bywa polana, która  przy blasku księżyca w pełni jest najpiękniejszą. Właśnie w takim miejscu zbudowała swoją chałupkę piernikowa Baba-Jaga. Chałupka stoi na kurzej nóżce. Kto chce wejść do środka musi ją poprosić: " Chałupko, obróć się przodem do mnie a tyłem do lasu." Kurza noga przestąpi i chałupka obróci się drzwiami ku proszącemu. Tak Baba-Jaga zabezpieczyła się, aby nieproszeni goście nie zawracali jej głowy prośbami

o pierniczek. Sama wychodzi z chałupki z piernikiem w koszu na plecach

i       na jarmarkach i odpustach sprzedaje ludziom piernikowe serca, ułanów i koniki.  Pierniki pachną przeróżnymi ziołami i grają wszystkimi kolorami jakby otarła się o nie tęcza. Towar sprzedaje się dobrze, bo też jest słodzony miodem leśnych pszczół, dopiekany księżycową poświatą a być może ma również tę czarodziejską moc, że potrafi wyczarować ludziom to, czego pragną ich serca. Baba-jaga chodzi po jarmarkach z koszem pierników sama - córkę swą zostawia w domu. Mogłoby się dziewczęciu spodobać wśród ludzi i potom w czarnym lesie, w piernikowej chałupce byłoby jej samotnej smutno.

Tego dnia, kiedy baba wybierała się do Krzyżlic na pierwszy wiosenny Jarmark przykazała dziewczęciu: "Będziesz tłuc w moździerzu piernikowe przyprawy a kiedy będziesz chciała wyjść z domu, idź do lasku zbierać zioła lecznicze". No cóż, w czasie pierwszych wiosennych jarmarków również przyroda ma swoje siły gojące najmocniejsze rany. Baba rozkazała jeszcze kocurowi pilnującemu gospodarstwa, aby świecił czujnymi oczyma na wszystko co będzie się działo w chałupce i nie zapadał w kocie drzemki na piecu.

Kiedy za Baba-Jagą chałupka obróciła się drzwiami do lasu, wzięło dziewczę koszyk na zioła lecznicze, nożyk i chustkę na głowę i wysunęła się tylnym wyjściem do lasu. Nie spieszyła się ze zbieraniem miodunki ani pierwiosnków ani liczka Panny Marii pomagającego przy dusznościach i kaszlu. Zbierała a to do koszyka fiołki, cebulicę, jaskółcze ziele oraz stokrotki a nawet dziewięćsił świecił w koszyku jak jasna gwiazda. Kiedy już dziewczę nazbierało tych dziewięć ziół, uplotło wianeczek i puściło go na wodę w potoku z takim poleceniem:

"Z dziewięciu ziół wianeczku mój,

Po potoku szybko płyń!

Znajdź mi chłopca, gdzie się skrył?

Tego mi tu wyczaruj!”

Potok ten z bystrą wodą nawet w gorącym lecie niósł górski chłód. Drwale, którzy nieopodal w lesie pracowali, chłodzili w nim butelki piwa. Na jednej z tych butelek zahaczył się wianek z zaczarowanymi kwiatkami. Drwal, którego była ta butelka ciekaw był, jaka panna posłała taki wianek po wodzie?

Udał cię więc pod prąd i dotarł aż do piernikowej chałupki. Chałupka była przyozdobiona piernikowymi serduszkami, na dachu miała dachówki z piernika zdobione migdałami, a z okna chałupki,  dziewczę piękne jak lukrowany pęczek, uśmiechało się do junaka. Któż by się oparł takiej słodyczy? Dziewczę kazało chałupce, by obróciła się drzwiami ku gościowi, kurza noga przestąpiła i junak dostał się do chałupki.

Ale pilnujący domostwa kocur wszystko babie-jadze. po powrocie wymiałczał  a ta załamała ręce: „Masz babo placek! W drwalu się dziewczyna zakocha, w chłopie nieokrzesanym, który z siekierą po lesie włóczy się a do piernikowego rzemiosła wcale nie pasuje!" Baba jaszcze chwilę lamentowała.- jacy to kawalerowie ubiegali się o względy dziewczęcia: ognisty człowieczek tu latał, który jednym tchem w piecu napaliłby i ciasto byłoby upieczone. I straszydło leśne Hej dało się słyszeć, że byłoby znakomitym straganiarzem przywołującym ludzi do straganu z piernikami. Również młody myśliwy chciał sobie dać zaczarować kule do flinty. Wyglądała przy tym jakby miała za chwilę złamać na dziewczęciu warząchew i rozczochrać miotłą. Ala w końcu przerzuciła przez spódnicę świąteczną chustę i udała się do drwala.

„Pomyślałeś w ogóle człowiecze, w jakie tarapaty wpadłeś? Nie potrzebujemy, aby baby ze wsi obgadywały nas, że wpadłeś w sidła jakiejś czarownicy! Zgodnie z wieśniaczym rozumowaniom piernikowa chałupka jest miejscem zaczarowanym a tobie teraz nic innego nie pozostaje niż swą wybraną stąd oswobodzić! A mnie, nieszczęsnej matce, sprawiłeś tym kłopot, bowiem muszę teraz wymyśleć dla ciebie trzy oswabadzające zadania!"

W końcu dogadali się po dobremu. A w następną niedzielę wybrał się drwal w świątecznej koszuli w zaloty do piernikowej chałupki. Chałupka już stała przodem ku niemu a tyłem do lasu. A w chałupce przywitała go piernikowa gospodyni w świątecznym fartuchu świąteczną mową: „ Córka ma jest przyzwyczajona do mieszkania w pięknej chałupce. Nasza piernikowa chałupka jest jak malowana, bowiem jesteśmy w królestwie Karkonosza i pod jego mocną ochroną. Ani deszcz, ani śnieg nie zniszczy naszej chałupki. Ale jeśli potrafiłbyś kawalarze zbudować dla narzeczonej chałupkę równie piękną jak ta, miałbyś moje błogosławieństwo."

Drwal ucieszył się, dyć umiał się obchodzić z piłą i siekierą. Ociosał kłody, zbudował chałupę. Aby w chałupie nie wiało nawet wtedy, kiedy Karkonosz wypuści wichurę, wymieszał z iłem plewy, sieczkę, słomą i paździerzem i tą glinianą zaprawą uszczelnił wszelkie szpary między belkami. Potem wszystko wybielił wapnem a chałupa stała pięknie jak kanafas pręgowana. A ponieważ zajął się zdobieniem, dał jej jeszcze zakochany drwal, szczyt z ozdobnych desek jako koronę i pięknie wytoczone okrągłe słupki. Wszystkie ciotki ze wsi doszły do wniosku, że to już mogłoby wystarczyć, Ale junak dalej zdobił gniazdko dla swej miłej: wyrzeźbił, wyzłocił i wypolerował głowice belek. Choć brzmi to nie do wiary ozdobił nawet taczkę. A baba-jaga była w siódmym niebie.

„Pierwsze zadanie spełniłeś", pochwaliła junaka. „Masz jeszcze przed sobą drugie zadanie. Moja córka nawykła jest przebywać w gaju. Jeżeli potrafisz ozdobić chałupę kwiatami, które nie zwiędną, zaczynię ciasto  na ślubne kołacze."

Junak obejrzał ozdoby na piernikowych sercach i wymalował takie same na szafach i skrzyniach. Ciotki we wsi znowu kręciły głowami z podziwu nad tak udanym dziełem. I sama piernikowa baba-jaga nie mogła się nadziwić, co potrafi zdziałać jedna butelka od piwa, kiedy o jej szyjkę zahaczy się wianek z zaczarowanych świętojańskich ziół. Ale zostało jeszcze trzecie zadanie.

"Moja córka jest przyzwyczajona do ptasiego śpiewu. Stwórz taką muzykę, aby goście weselni z chęcią przy niej zatańczyli!"

I z tym zręczny drwal umiał sobie poradzić. Przygotował muzykę jaka wystarczyłaby na bal drwali. Zrobił instrument z korzenia i dwóch pokrywek, których po dziś dzień wystukuje się rytm na balach drwali a jak się wszyscy porządnie wytańczą!

Piernikowa baba-jaga też chciała błysnąć się czymś przed wsią, chciała pokazać, że jej córka nie jest jakąś zwykłą dzieweczką z czarnego lasu więc zadecydowała: „Moja córka dostanie ciasto piernikowe jako wiano. Niech słodzi języki wszystkim uczestnikom wesela a później ich potomkom!"

Ba, tego ciasta piernikowego starczyło i dla potomków. Drwal musiał pożyczyć od drwali konia z wozem na to wiano, by przewieźć do chałupy niecki pełne ciasta piernikowego, pachnącego dziewięcioma ziołami i słodkiego słodyczą miodu leśnych pszczół. Potem drwal porzucił swoje rzemiosło, aby zdążyli z żoną upiec pierniki z tego ciasta. Właśnie w  taki sposób pojawili się pierwsi mistrzowie pierników w Karkonoszach. Ich potomkowie do dnia dzisiejszego sprzedają na jarmarkach i odpustach piernikowe serca z napisem " Z miłości", by sprawić radość wszystkim zakochanym.

Tłumaczył: Andrzej Magala