Dawno temu w poszukiwaniu złota przywędrowali z dalekich krajów frankońskich w
Karkonosze i Góry Izerskie Walończycy. Odkryli ono licznie występujące tu
szlachetne i półszlachetne kamienie. Przykład z nich wzięli inni. Niektórzy z
tego zbieractwa kolorowych kamyków dorobili się niezłej fortuny, w pałacach
mieszkali i bogate życie wiedli. Mieszkańcy podgórskich siół i osad nazywali się
kamiennikami
Żył w owym czasie w Szklarskiej Porębie pewien
człowiek o imieniu Bronisz. Pracował ciężko jako drwal na utrzymanie matki i
siebie. Od wiosny do pierwszych śniegów wycinał w pocie czoła drzewa w lesie, a
że żyli oszczędnie, biedy z matką nie odczuwali, lecz i dobrobytu też nie znali.
Któregoś dnia matka Bronisza zachorowała. Syn zmuszony był do pozostania w domu
i opieki nad nią. Czynił to z miłością i bardzo troskliwie, gdy jednak bieda
wcisnęła się po pewnym czasie do ich chaty i nie było już co do garnka włożyć,
postanowił udać się w góry i szukać szlachetnych kamieni, które bogaci ludzie
chętnie kupowali. Zabrał kilka kromek chleba, gomółkę sera, kilof, łopatę i
powędrował przed świtem w Karkonosze. Ze wzrokiem utkwionym w ziemię szedł przez
łąki, lasy i górskie bezdroża. Chodził korytami bystrych potoków, oglądając ich
wypłukane brzegi, przeszukiwał szczeliny skalne i każde obsunięcie kamiennych
zboczy. Dotarł w ten sposób aż do Łabskiego Szczytu, a potem jego południowym
stokiem na prawie płaska łąkę, gdzie wytryskiwało źródło rzeki Łaby. Tu zaczął
kopać w ziemi. Nie wiedział, że przyglądają mu się rusałki wodne z Łabskiego Źródła,
płuczące tam piasek źródlany. Było ich osiem, lecz żadna nie wiedziała, ani też
nie domyślała się czego szuka ten młody człowiek. Z przyjemnością patrzyły na
jego jasne włosy, opaloną słońcem twarz i muskularną, zgrabna postać. Skryły się
potem w wodzie i tylko jedna z nich, zwana przez siostry Łabudką, pozostała nad
brzegiem nie mogąc oderwać oczu od Bronisza. Poczuła iż serce jej bije raźniej
na jego widok oraz, że budzi się w niej nieznane dotąd uczucie. Gdy przestał
pracować i zaczął zbierać swe narzędzia wówczas ogarnął ją lęk, że nie zobaczy
go już więcej. - Zostań ze mną - odezwała się nieśmiało
- czuję, że gdy odejdziesz i nie zobaczę cię już więcej, serce me pęknie z bólu.
Zwiędnę tak jak kwiaty górskie każdej jesieni. Podeszła bliżej, zarzuciła mu swe drobne,
zgrabne ręce na szyję, całym ciałem przytuliła się do niego, a usta przycisnęła
do jego warg. Młody drwal objął rusałkę mocnymi ramionami, ucałował, a potem
wyjaśnił jej cel swego pobytu w tym miejscu i poszukiwań, powiedział również, że
nie może pozostać z nią przy Łabskim Źródle, bo po to został Kamieńczykiem, by
uzyskać pieniądze na leczenie swej matki. Obiecał jednak, że wkrótce wróci, by
zostać z nią na zawsze, gdy matka będzie już zdrowa i gdy zapewni jej spokojne i
dostatnie życie aż do śmierci. Łabudka oddała mu wtedy cały swój skarb,
składający się ze ślicznych szlachetnych kamieni, który miał a ukryty pośród
kosówki, a potem cała noc rozmawiali o wspólnej przyszłości leżąc na pachnącej,
miękkiej i chłodnej górskiej trawie. Następnego dnia Bronisz udał się do domu,
obiecując swej ukochanej powrócić. Podał nawet dokładny termin, od którego będą
już razem.
Zakochana rusałka z niecierpliwością liczyła dni
dzielące ja od spotkania z ukochanym. Potem liczyła już godziny, a w ostatnią
noc przed określonym terminem nie mogła usnąć. Rozczarowała się jednak. jej
ukochany nie przybył. zawiedziona i oszukana przestała biegać po Łabskiej Łące.
nie bawiła się już beztrosko ze swymi siostrami. Chodziła zasmucona, rozmyślała
os swym kamieńczyku, czasami cichutko łkając. Któregoś dnia nie mogąc
już dłużej znieść trapiącej ją tęsknoty, postanowiła zejść po północnym stoku
Karkonoszy w dolinę nad Kamienną, gdzie spodziewała się odnaleźć Bronisza i
gdzie chciała pozostać z nim na zawsze, skoro on przyjść do niej nie może.
Siostry jej wpadły w rozpacz. Tłumaczyły, że rusałkom nie wolno schodzić poniżej
terenu porośniętego iglastą kosówką, gdyż starci wtedy prawo powrotu do
rodzinnego źródła i stanie się zwykłą, podatną na choroby, ból i śmierć
kobietą. Nic nie pomogło. Łabudka niezłomnie pozostawała przy swoim zamiarze.
Pożegnała siostry i rodzinne źródło Łaby i udała się w stronę Szrenicy wąską,
górska ścieżką, gdyż nią oddalił się jej ukochany. Szła ku północy przez Halę
Szrenicką, pokrytą plamami ciemnozielonej kosówki i porośniętej rzadko
karłowatymi świerkami. Przed pierwszymi drzewami wysokopiennego lasu stanęła i
zaczęła oglądać wysokie, dostojnie spoglądające na nią potężne świerki. Była
zdumiona ich ogromem i nieznanymi kształtami. Na wspomnienie przestrogi o
wkroczeniu pomiędzy te grube, pokryte mchami pnie mocniej zabiło jej serce, lecz
myśl o Broniszu była silniejsza. Zrobiła krok, potem następne i zaczęła biec
ścieżką opadającą coraz bardziej stromo ku dolinie. zatrzymała się dopiero nad
kamiennym urwiskiem. Tu musiała schodzić wolno i ostrożnie. Wyszukiwała występy
opierając o nie stopy i pomagając sobie rękoma. Wciskała się w wąskie szczeliny
lub łapała ostre krawędzie granitowych głazów. Schodzenie po stromej ścianie
trwało dosyć długo, ale w pewnym momencie serce zabiło jej jakoś dziwnie mocno i
jakiś wewnętrzny głos nakazał spojrzeć w dół. To co dostrzegła zaparło
jej dech w piersiach. Pod skalną ścianą urwiska leżały zwłoki ukochanego
kamieńczyka. Leżały nieruchomo na kamiennych głazach, które odpadły od stoku w
dół. Dostrzegła jego bladą, pokrwawioną twarz i szeroko rozwarte oczy patrzące w
błękit nieba. Pojęła wtedy, że szedł do niej i spadł ze ściany wspinając się ku
górze. Poczuła nagły, wzmagający się silny ból w piersi. Odruchowo położyła dłoń
na bolącym miejscu. To nieopatrzne oderwanie palców od skały, której dotychczas
się przytrzymywała, spowodowało, że zachwiała się, straciła równowagę i spadła w
dół. W ostatniej sekundzie życia uświadomiła sobie, że będzie teraz na zawsze z
ukochanym. Już następnego dnia dotarła do
Łabskiego Źródła wieść o śmierci Łabudki i wtedy siedem zasmuconych ta
wiadomością jej sióstr pobiegło na Halę Szrenicką. usiadły powyżej granicy
wysokopiennego lasu i szczerze zapłakały. Spadające łzy utworzyły siedem małych
źródełek, które połączyły swe wody w jeden potok i potoczyły się w stronę, gdzie
spoczywały zwłoki ich siostry i jej ukochanego, a następnie ścieżką wiodącą w
stronę Szklarskiej Poręby. W miejscu gdzie ona się kończyła skalnym urwiskiem
powstał wodospad. Potok ten istnieje do dziś i do dziś opowiada szumem
swych wód tragicznej miłości i śmierci dwojga zakochanych. Miejscowa ludność
nazwała go niegdyś Ciekoniem, ale potem gdy dotarła do nich wieść o miłości
Łabudki i Bronisza nadano mu nazwę Kamieńczyka. Rusałka górskim z Łabskiego
Źródła wolno jest od tego czasu schodzić aż do tego wodospadu i oglądać ciało
Łabudki niewidoczne dla przechodzących tu ludzi, spoczywające w wodzie u stóp
skalnego urwiska, przykryte kamieniami i piaskiem naniesionym z gór. Wolno im to
jednak czynię tylko jeden raz w każdym stuleciu i tylko w dniu, gdy wielobarwna
tęcza jednym swym końcem zanurzy się w wodzie u stóp wodospadu. Wtedy to nawet i
ludzie mog¹ dostrzec siedem pięknych, delikatnych i wiotkich kobiet, które kąpią
się w spływającej kaskadami po skale wodzie. |