Artykuły ze strony http://jeleniagora.naszemiasto.pl/przewodnik_po_dolnym_slasku/specjalna/720.html
To niewątpliwie najmniejsza i najbardziej uroczo położona wieś w Górach Kaczawskich. Została założona ok. XIV. Była własnością rodu Schaffgotschów. W górnej części wsi, przy drodze, znajdują się ruiny kościoła, otoczone kamiennym murem. Pierwsze wzmianki o jego istnieniu pochodzą z 1399 r. Pozostałości tej budowli sięgają 1506 roku, ale prawdopodobne jest, że wzniesiono ją na dawnym planie. Ostatni znany nam remont pochodził z 1703 r. W tym czasie Podgórki były jedną z najbogatszych wsi w okolicy. Jednak w XIX wieku doszło do pożaru. Świątynia spłonęła. Ruiny częściowo rozebrano pozostawiając tylko kwadratowa wieżę. Jej naroża ładnie zaakcentowane są piaskowcowymi ciosami. Okna posiadają kamienne obramowania. Przed wieżą drewniana podpora podtrzymuje dwie pionowe płyty nagrobne małżeńskiej pary rodu von Zedlitz z XVII w. Jak długo wytrzyma? A może warto pomyśleć o profesjonalniejszym zapieczeniu... Tekst:
Krzysztof
Maciejak pochodzi z Jadąc doliną Kaczawy ze Złotoryi w kierunku Jeleniej Góry, po prawej stronie tuż przed Świerzawą rzuca się w oczy kwadratowa wieża w Sędziszowej. Warto skręcić przez most, by przyjrzeć się budowli. Sędziszowa to jedna z najstarszych osad tej części Sudetów. Wieś była wymieniana już w 1268 roku jako Reinvridi Villa. Zdaniem historyków już na przełomie XIV/XV wieku mogła tu powstać obronna wieża mieszkalna. Jej lokalizacja nie jest przypadkowa - przy moście nad Kaczawą w kierunku Lubiechowej i dalej Jeleniej Góry, na terasie nadzalewowej. Obiekt zbudowany z kamienia ma rzut kwadratu. Przypomina nieco swym charakterem wieżę w Siedlęcinie. W grubych murach znajdowały się pomieszczenia na czterech poziomach, w których mieszkali właściciel wsi.Zapewne w 1603 roku (data pozostawiona na starym portalu) dostawiono do wieży dwór, rozbudowując funkcje mieszkalne. Całość nie traciła obronnego charakteru, gdyż była otoczona fosą. Do dziś zachował się ładny kamienny portal, nad którym umieszczono fryz herbami oraz bogaty kartusz. Budowla straciła swój pierwotny charakter po kilku przebudowach. Zwieńczenie wieży, nawiązujące do okresu gotyku, nadano w wieku XIX. Być może nawiązuje ono do starej formy. W 1961 r. podczas prac prowadzonych przez wrocławskich konserwatorów zabytków natrafiono na trzeciej kondygnacji na zabytkowe polichromie. Dzisiaj w całym kompleksie budynków mieści się świerzawski zakład komunalny. Warto również zwrócić uwagę na stojącą na placu rzeźbę bez głowy, odnalezioną w 2000 r. Może to być związany z historią Świerzawy książę Bolko II, choć nie brak opinii, iż sylwetka pochodzi z okresu napoleońskiego. Pomnik stracił głowę po 1945 r.Ostatnio zainteresował się nim świerzawski ośrodek kultury, który zamierza w romańskim kościółku zgromadzić zapomniane kamienne zabytki. Tekst:
Krzysztof
Maciejak pochodzi z W to, że w rejonie Złotoryi występuje złoto i wspaniałe minerały - jak choćby agaty i ametysty - nikt nie wątpi. Ale żeby diamenty... Okazy w Berlinie? Już w 1863 r., w pierwszym kompleksowym dziele o śląskich minerałach „Die Mineralien Schlesiens”, które zostało wydane we Wrocławiu, jego autor H. Fiedler umieścił hasło diament. Wspomina w nim o tym, że kustosz wrocławskiego muzeum znalazł w piaskach złotonośnych okolic Złotoryi pojedyncze, błyszczące ziarna. Bez szczegółowych badań trafiły one do Muzeum Mineralogicznego w Berlinie. Czy były to prawdziwe diamenty? Co się z nimi stało? - Nie wiadomo. Ale geolodzy wciąż nie tracą nadziei na to, że na Dolnym Śląsku wreszcie uda się odnaleźć pierwszy polski diament. Niezniszczalny Diament był już znany starożytnym Grekom. Nadali mu nazwę adamas - niezniszczalny. Nie bez przyczyny. Diament to najtwardsza substancja jaką na Ziemi znalazł człowiek (jest 1000 razy twardszy od kwarcu). Ze względu na urok jak i właściwości ma szerokie zastosowanie - od wyrobów jubilerskich - po urządzenia tnące i wiercące. Posiada tylko jedna „wadę”: występuje w zbyt małych ilościach. Do XVIII wieku uważano, że diamenty są trujące. Wieści takie rozpowszechniali tak poszukiwacze jak i posiadacze tych drogocennych minerałów. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: złodzieje zazwyczaj połykali diamenty w całości. Potem czekali kilka dni na to, aż w naturalny sposób przewędrują przez układ trawienny i ponownie ujrzą światło dzienne. W tym czasie mogli być bez obaw przeszukiwani. Literatura chętnie opisuje wydarzenie z XVI w. Słynny diament „Wielki Sancy” miał zostać sprzedany, a uzyskane w ten sposób pieniądze potrzebne były na kontynuowanie wojny. Jednak sługę, który go przewoził ograbiono i zamordowano. Bandyci nie odnaleźli tego czego szukali. Diament czekał na właściciela w żołądku nieszczęśnika... Z diamentem wiązano wiele przesądów. Był używany jako amulet chroniący przed urokiem i mocą szatańską. Mógł rozproszyć diabelskie ciemności i odbijać pioruny. Dziś krystaloterapia stosuje go jako środek wzmacniający siły ducha i umysłu. O kieszeni nic nie wspomina. Diamenty z bazaltami Diamenty eksploatowano w Indiach, Brazylii i RPA. W XX wieku odkryto je na Syberii (lata 50-te) i w Australii (lata 70-te). Zdaniem geologów nadchodzi czas na Pogórze Kaczawskie. Ale zanim rozpoczniemy poszukiwania warto odpowiedzieć na pytanie - jak powstały diamenty? Ta specyficzna odmiana węgla tworzyła się na głębokościach ok. 100 km Towarzyszy kimberlitom (rodzaj skał magmowych), które wypełniają stare kominy wulkaniczne. Nimi właśnie wydobywała się na powierzchnię przepojona gazami magma. Zawierała też węgiel. Pod wpływem wielkiego ciśnienia i wysokiej temperatury dochodziło do krystalizacji tego minerału w postaci diamentu. Czy ma to związek ze Złotoryją? A właśnie, że ma. Zdaniem geologów procesy wulkaniczne jakie przed milionami lat zachodziły w południowej Afryce były podobne do tych z Sudetów. To ich efektem są bazalty - skały eksploatowane w wielu kamieniołomach koło Złotoryi i Jawora. Czesi znaleźli Udało się znaleźć diamenty u naszych południowych sąsiadów. Już w 1869 r. w rejonie Średniogórza natrafiono na pierwszy czeski diament. Niektórzy ówcześni geolodzy próbowali sugerować, że okaz ten przywieziono z Niemiec. Dyskusję ucięło drugie odkrycie. W 1927 r. kierownik szkoły kamieniarskiej z Turnova znalazł kolejny diament. W połowie XX wieku wykryto pierwsze w Czechach kominy kimberlitowe. Nasi geolodzy uważają, że ta strefa diamentowa przedłuża się na teren Polski. To właśnie rejon Lubania, Jawora i Złotoryi należał do najaktywniejszych pod względem wulkanicznym obszarów w kraju. Na Dolnym Śląsku doliczono się ponad 300 wystąpień bazaltów, będących niczym innym jak zastygniętą magmą, która przedostała się na powierzchnię z głębokości co najmniej kilkudziesięciu kilometrów. Geolodzy uważają, że na występowanie w podłożu kimberlitów mogą wskazywać choćby zaobserwowane anomalie magnetyczne. Badania trwają od lat. W piaskach okolic Złotoryi i Legnickiego Pola znaleziono prawie komplet minerałów, które w naturze towarzyszą diamentom. Podobnie było w Czechach. Czyżby odnalezienie diamentów nad Kaczawą jest tylko kwestią czasu? WARTO WIEDZIEĆ Wagę diamentów podaje się w karatach (1 karat = 0,2 g) Najsłynniejsze diamenty: Hoppe - 112 karatów, Regent - 137, Sancy - 55, Koh-i-Noor - 108, Cullinan - 3106, Gwiazda Afryki - 530. Szlifowane diamenty nazywa się brylantami. Od 1955 do wyrobu narzędzi (np. wiertła) stosuje się sztuczne diamenty. Opracowano na podstawie: 1. M. Sachanbiński: Kamienie szlachetne i ozdobne Śląska. 2. S. Kozłowski: Poszukiwania europejskiej prowincji diamentowej. Przegląd Geologiczny. 3. C. Cavey: Klejnoty. Fakty i mity. Krzysztof Maciejak Niegdyś grzmiała i odstraszała jęzorami ognia. Dziś stanowi przyjazną wyspę samotności pośród kotlin i dolin rzecznych. Już stary kronikarz zauważył, że na jej szczycie „można zrzucić ze stóp kurz dnia codziennego i doskonałym leśnym powietrzem odświeżyć ciało i ducha”. Podczas planowania wędrówek po Sudetach warto stanąć na szczycie kulminacji Pogórza Kaczawskiego – Ostrzycy (501 m npm). To jeden z najpiękniejszych obiektów przyrodniczych w Sudetach.
Góra tajemnic Istnieją przypuszczenia, że Ostrzycą interesowali się już pierwsi mieszkańcy tych ziem. W latach 30- tych naszego wieku archeolodzy dopatrzyli się w jej szczytowej partii kamiennych wałów z wczesnej epoki żelaza. Ich istnienia nie potwierdziły jednak nowsze badania. Nie brak także głosów twierdzących, że Ostrzyca była prasłowiańskim ośrodkiem kultu Słońca. Tak jak i inne urocze, a zarazem tajemnicze zakątki Sudetów, tak i Ostrzyca ma swoje legendy. Pierwsza wiąże się z czasami reformacji, kiedy to w rejonie Proboszczowa, Soboty i Twardocic osiedliła się protestancka sekta schenckfeldystów. Legenda ta wyjaśniała dlaczego w rejonie Spitzberg-u (dawna nazwa wzgórza) mieszkało tak dużo innowierców. A było to tak... Niewierni mieszkali w Legnicy i okolicznych miejscowościach. Gdy jednak przebrała się miarka pojawił się diabeł i wszystkich powsadzał do olbrzymiego worka. Zabrał ich na koniec świata, gdzie mieści się piekło. Jednak leciał zbyt nisko. Niechcący zawadził o skalisty szczyt wzgórza. Worek rozdarł się, a niewierni rozsypali po okolicy. Jeszcze z czasów pogańskich ma pochodzić kolejna opowieść o jeźdźcu bez głowy, który na koniu jechał przez gesty las na skalistą Ostrzycę. Nawiązuje ona do mitu germańskiego o Dzikim Gonie. Niemieccy kronikarze opisują także Ostrzycę w czasach, gdy na ziemi złotoryjskiej przebywała armia Wallensteina. Tylko dzięki pustelnikowi, który mieszkał w gęstym lesie pod szczytem, przeżyli ówcześni właściciele dworu w pobliskim Proboszczowie – von Rodern z żoną oraz dziećmi. Ukrył ich przed niechybną śmiercią z rąk żołnierzy, którzy bezlitośnie łupili okolicę. Kaplica rodowa, zwieńczona herbem z kołem, znajduje się na przykościelnym cmentarzu. Czas turystów Pierwsze elementy zagospodarowania turystycznego Ostrzycy pojawiły się na początku XIX wieku. Wówczas to właściciel pobliskiego majątku w Proboszczowie Fryderyk Ferdynand Prentzel wzniósł w 1839 roku, w połowie drogi na szczyt, niewielkie schronisko – gospodę. Wzgórze wraz z lipową aleją miało stanowić całość kompozycyjną z parkiem przydworskim w Proboszczowie. Podobno tylko dobry los sprawił, że wkrótce po wybudowaniu schronisko nie uległo zniszczeniu przez padające podczas gwałtownej burzy drzewo. Z czasem, obok estetycznej budowli ustawiono podłużne ławy i stoły dla wędrowców. Jak podaje stary turystyczny przewodnik „mogli tu oni odpocząć w cieniu i miłym chłodzie przy szumie pachnących drzew”. Jeszcze wówczas spod schroniska roztaczał się ładny widok w kierunku północnym – na Lwówek, Bolesławiec i Grodziec. Wejście na szczyt majestatycznego wzgórza ułatwiało 445 bazaltowych schodków, przy których znajdowały się poręcze. Gdzie niegdzie stały kamienne ławki (kilka ich piaskowcowych elementów z napisami można jeszcze odnaleźć na gołoborzu). Na szczycie, ze względów bezpieczeństwa, zamontowano barierki. Jedną ze skałek nazwano imieniem Emilii, o czym informowała stosowna piaskowcowa płyta. Emilia Wiggert – Prentzel była żoną budowniczego schroniska i główną inicjatorką zagospodarowania wzniesienia. Płytę z nazwiskiem Emilii znaleźliśmy na początku października u podnóża Ostrzycy. Przetrwała, mimo iż zrzucono ją - zapewne w ramach walki z niemczyzną - po bazaltowym stoku. Z wierzchołka wzgórza roztaczał się dużo rozleglejszy aniżeli obecnie widok. Większa przejrzystość powietrza i mniejsza liczba drzew pozwalały podobno dostrzec na horyzoncie Landeskrone koło Goerlitz, a także w kierunku południowo-wschodnim Sobótkę. Tak jak i dzisiaj turyści mogli podziwiać malownicze panoramy Gór i Pogórza Kaczawskiego, Karkonoszy i Gór Izerskich. Początki ochrony Ze względu na wybitne walory przyrodnicze już w 1926 roku objęto Ostrzycę ochroną. Zakazano tu zakładania kamieniołomów, niszczenia roślinności, płoszenia i zabijania zwierzyny. Wizerunek Ostrzycy zdobił liczne wydawnictwa przyrodnicze, turystyczne, a także widokówki. Koniec drugiej wojny światowej zapisał się czarną kartą w dziejach wzgórza. Uznano je za punkt strategiczny. W 1944 r. na stokach wykopano kilka linii okopów i stanowiska ogniowe. Aby odsłonić pole ostrzału wycięto znaczną część drzew, również w będącej pod ochroną partii szczytowej. Sprzeczne są informacje co do ich praktycznego wykorzystania. Niewiele lepsze okazały się pierwsze lata powojenne. W lasach wokół Ostrzycy miały swą siedzibę oddziały partyzanckie „Czarnego Janka”, które walczyły z władzą ludową. Po rozprawieniu się z nimi zniszczono ładny budynek schroniska – gospody. Do dziś, przy granicy rezerwatu, pozostały po nim tylko fundamenty oraz głęboka betonowa studnia z boku leśnej drogi, w której miały mieścić się kosztowności z okolicznych majątków. Druga studnia znajdowała się nieco na wschód od zabudowań lecz została zasypana. Tajemnicze są opowieści najstarszych mieszkańców Proboszczowa. Twierdzą, że tuż pod skalistym szczytem była duża pieczara (schron ?), której wejście posiadało piaskowcowy portal. Miała ona zostać wysadzona w powietrze dużą dawką materiału wybuchowego. Rezerwat Po 1945 roku Ostrzyca musiała czekać jeszcze kilka lat na ponowną ochronę. Florystyczno – geologiczny rezerwat przyrody o nazwie Ostrzyca Proboszczowicka został utworzony dopiero w 1962 r. na wniosek wojewódzkiego Konserwatora Przyrody we Wrocławiu (z dnia 26.11.1959) roku przez Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego (zarządzenie z dnia 31.01.1962). Rezerwat o powierzchni 2.16 ha, z czasem powiększony do 3,81 ha, utworzono w celu zachowania najpiękniejszych w Polsce gołoborzy bazaltowych i ochrony roślinności porastającej szczytową część wzgórza. Ma on wysokie walory dydaktyczne, naukowe i krajobrazowe. Na obszarze rezerwatu zabrania się: wycinania drzew, z wyjątkiem niezbędnych cięć sanitarnych, zbierania roślinności (i ich części), ziół i owoców, polowania, chwytania i płoszenia zwierząt, pozyskiwania kopalin, łamania, obrywania i przemieszczania skał, zbieranie okazów skalnych i mineralnych, zanieczyszczania terenu, rozpalania ognisk, wznoszenia budowli, umieszczania tablic, napisów i znaków, z wyjątkiem związanych z ochroną przyrody oraz przebywania na terenie rezerwatu poza miejscem do tego przeznaczonym. W rezerwacie dozwolone jest jedynie korzystanie ze ścieżki wiodącej kamiennymi schodkami na szczyt wzgórza. Obszar chronionego krajobrazu 28 czerwca, na mocy uchwały nr XX/47/82 Wojewódzkiej Rady Narodowej w Legnicy utworzono obszar chronionego krajobrazu: Ostrzyca Proboszczowicka. Otacza on rezerwat o tej samej nazwie. Jego powierzchnia wynosi 11,9 km kw, z czego 3,2 km kw. to lasy. Miał spełniać różne funkcje. Jedna z nich dotyczy konieczności zachowania krajobrazu nieznacznie zmienionego przez człowieka, który może być zarazem dogodnym miejscem dla rekreacji i wypoczynku, a przede wszystkim do uprawiania tzw. turystyki plecakowej. Ostrzyca Proboszczowicka ma także duże znaczenie estetyczne dla tej części Sudetów Zachodnich. Wizerunek Śląskiej Fudżijamy stanowi nieodłączny element tych malowniczych i tajemniczych gór Gorący wulkan Silne eksplozje, rozpalona do czerwoności magma, trujące gazy... Tak mogła wyglądać Ostrzyca 15-20 mln lat temu. W historii geologicznej rzeźba ulegała ciągłym zmianom. W trzeciorzędzie (70-2 mln lat temu), gdy tworzyły się Karpaty – stary, sztywny blok Sudetów został wyniesiony i potrzaskany głębokimi uskokami (pęknięcia skorupy ziemskiej). Dzięki nim łatwiej z głębi Ziemi wędrowała ku górze magma. Te intensywne zjawiska wulkaniczne, przejawiały się wylewami law bazaltowych. Stożkowaty kształt Ostrzycy spowodował, że nadano jej dumne miano „Śląskiej Fudżijamy”. Swą ostrą sylwetką faktycznie zdaje się przypominać stratowaulkan. Nie należy jednak sadzić, że tak właśnie wyglądała ognista góra. Przypuszcza się, że wulkan ten mógł być nawet o kilkaset metrów wyższy. Bazaltowy komin przebija tu skały osadowe czerwonego spągowca – czerwone zlepieńce i piaskowce gruboziarniste. Dzisiejsza Ostrzyca to jedynie fragment trzęciorzedowego rdzenia wypełniającego komin. Górna partia rdzenia wraz ze stożkiem wulkanicznym, zbudowanym z mało odpornych, naprzemianległych warstw utworów piroklastycznych oraz law, zostały usunięte w wyniku działania procesów niszczących. Formę powstałą w podobny sposób nazywamy nekiem, twardzielem bazaltowym. Dziś, dzięki dużo większej odporności na niszczenie bazaltu od otaczających go skał Ostrzyca wznosi się ok. 200 m ponad dnem Kotliny Proboszczowa. Na szczycie wzniesienia występują malownicze skałki. Duży kompleks na wschodnim stoku nosi nazwę Małej Ostrzycy. Łatwo można dostrzec, że bazalt wykształcony jest w formie wielobocznych słupów. Tworzyły się one prostopadle osią dłuższą do powierzchni stygnięcia magmy. Ich średnica wynosi 20 – 50 cm. Dokładniejsza analiza pozwoliła stwierdzić, że Ostrzyca zbudowana jest z jednej z odmian bazaltu – bazanitu. Jest to zasadowa skała wulkaniczna, barwy ciemnej, prawie czarnej, o strukturze afanitowej lub porfirowej. Od typowych bazaltów różni się większą zawartością oliwinu i obecnością skaleniowców. W obrębie wzniesienia nie stwierdzono jak dotąd występowania skał piroklastycznych, świadczących o eksplozywnej działalności wulkanu. Jak na Antarktydzie Od schyłku trzeciorzędu klimat stopniowo ochładzał się. W plejstocenie (czwartorzęd), Pogórze Kaczawskie było dwukrotnie pokryte płaszczem lądolodu skandynawskiego. Prawdopodobnie Ostrzyca mogła znaleźć się w całości pod lodem. Nie ma na to jednak bezpośrednich dowodów na samym wzniesieniu. Osady polodowcowe mogły zostać do dnia dzisiejszego, przez ponad 200 tys. lat, usunięte. Maksymalną grubość lądolodu w tym rejonie ustala się na podstawie zasięgu pionowego materiału eratycznego w Górach Kaczawskich (500 - 600 m npm). Przesuwające się wokół Ostrzycy masy lodu zdzierały z niej skałę bazaltową. W początkowych etapach transgresji jak i w czasie deglacjacji szczyt jej sterczał ponad lodem jako nunatak, (wg Eskimosów to czarna góra) . Lądolód ustępując z Pogórza Kaczawskiego rozpadał się na bryły martwego lodu, które zajmowały obniżenia terenu. Jedna z nich pozostała w Kotlinie Proboszczowa. Z analiz wynika, że proces zanikania lodu odbywał się w niej w sposób podobny, jak to ma miejsce w lodowcu typu „Baffina”. Pozostały po nim liczne pagórki morenowe, układające się w postaci łuków, mniej więcej równoległych do siebie, zmniejszających się w kierunku północno – wschodnim. Zewnętrzny łuk opiera się o południową krawędź Kotliny. Przestrzeń między łukami wypełniona jest glina morenową. Omawiana bryła lodu spowodowała także zepchnięcie Kaczawy, płynącej niegdyś przez Kotlinę Proboszczowa, dalej na wschód, gdzie wycięła nową – przełomową dolinę (Sędziszowa – Złotoryja), którą płynie do dziś. Dzięki temu rzeźba polodowcowa Kotliny Proboszczowa zachowała się w mniej zniszczonym stanie, aniżeli w zerodowanej Kotlinie Świerzawy. Po lądolodzie pozostały żwiry, gliny zwałowe i liczne eratyki. Skalne morza Istotne dla Ostrzycy wydarzenia rozegrały się podczas ostatniego zlodowacenia. Wówczas to lądolód zatrzymał się na terenie północnej Polski i nie dotarł do Sudetów. Jednak góry te wraz z Pogorzem Kaczawskim, znalazły się w oddziaływaniu jego suchego i zimnego, peryglacjalnego klimatu. Charakterystyczne dla przedlodowcowej strefy częste wahania temperatury wokół 0 st. C sprzyjały wietrzeniu mrozowemu silnie spękanych bazaltów Ostrzycy. Zamarzająca w szczelinach woda przemieniała się w lód, a ten dzięki wzrostowi objętości rozsadzał wychodnie skalne na drobny gruz, rzadziej na większe bloki. Materiał powstały w wyniku tego wietrzenia gromadził się na stoku, by z czasem okryć całą szczytową partie wzgórza luźnym, skalistym płaszczem w formie wielkiego rumowiska. Miejscami grubość tej warstwy przekracza 2m. Gruz przedostawał się także w niższe partie stoku, dzięki spływom błotno – gruzowym, zwanym soliflukcją. Proces ten polegał na przemieszczaniu się odmarzniętej i nasyconej wodą powierzchniowej warstwy, po przemarzniętym głębszym podłożu. Dzięki temu bazalt „zawędrował” prawie 100 m poza miejsce swojego występowania i znalazł się na obcym dla siebie podłożu permskich piaskowców i zlepieńców. U schyłku zlodowacenia północnopolskiego dużą rolę odegrał wiatr, który naniósł w okolice Ostrzycy drobne pyły lessopodobne. Ich głównym składnikiem są ziarenka kwarcu. Dziś pyły te stanowią podłoże dla tworzenia się urodzajnej gleby. Późniejsze ocieplenie klimatu spowodowało stopniową ekspansję roślinności, która korzeniami utrwaliła „wędrujące kamienie”. Jedynie strome gruzowiska w szczytowej partii Ostrzycy oparły się zarośnięciu i zachowały swój charakter sprzed kilkunastu tysięcy lat. Nazwano je gołoborzami, co dosłownie oznacza miejsca gołe – pozbawione boru, lasu. Najładniejsze gołoborza występują na południowym i południowo-zachodnim stoku. Od tych bowiem stron najczęściej wieją wiatry i padają deszcze, które prowadzą do usuwania drobnych cząstek w niższe partie stoków, co uniemożliwia powstawaniu gleby. Podobnego typu rumowiska tworzyły się na innych bazaltowych wzniesieniach Pogórza Kaczawskiego. Jedynie na Ostrzycy przetrwały w tak świeżym stanie. Są to niewątpliwie najpiękniejsze gołoborza bazaltowe w Polsce. Szaro – ruszaj w góry! Miejscowa ludność traktowała Ostrzycę jako swoisty przepowiednik pogody. Gdy z jej szczytu było widać Ślęże niebieską oznaczało, że będzie padać. Natomiast szary zarys wzgórza mówił krótko: możesz iść na spacer. Na klimat Ostrzycy jak i całych Sudetów oddziałują różne masy powietrza. Kształtują one odmienne typy pogody. W okresie zimowym układy niżowe przynoszą z rejonu północnego Atlantyku stosunkowo ciepłe i wilgotne powietrze, które przyczynia się do wzrostu zachmurzenia i opadów. Natomiast masy powietrza związane z wyżem wschodnioeuropejskim powodują mroźną i zazwyczaj bezchmurną pogodę. Inaczej jest latem, kiedy powietrze z zachodu przynosi spadek temperatury i duże opady, a ze wschodu i południa ocieplenie. Jesienią i na przedzimiu znaczącą rolę w kształtowaniu pogody odgrywa fen – sudecki wiatr halny. Wraz z nim napływa z zachodu i południowego zachodu ciepłe i suche powietrze. W okresie rocznym przeważają wiatry z sektorów zachodnich. Ostrzyca Proboszczowicka otrzymuje około 750 mm opadów. Rozkład temperatury na tym niwielkim obszarze może być zależny od ekspozycji stoków i wysokości npm. Średnia roczna temperatura powietrza wynosi tu 7 – 7,5 st. C. Lato może trwać 8 – 10 tygodni, a zima 14- 16 tygodni. Pierwsze opady śniegu mogą pojawić się pod koniec października, a ostatnie nawet około 25 kwietnia. Pokrywa śniegu utrzymuje się najdłużej na północno-wschodnim i północnym stoku wzgórza, najszybciej zanika na nasłonecznionych gołoborzach o ekspozycji południowej i południowo-zachodniej. Ciemny i prawie czarny kolor skał sprzyja nagrzaniu powierzchni i topnieniu śniegu. Na dziale Ostrzyca jest położona na dziale wodnym rozdzielającym dorzecza Bobru i Kaczawy. Znajduje się on w dorzeczu Skory – lewego dopływu Czarnej Wody, która wpływa do Kaczawy. Południowa część tego obszaru odwadnia Chełst i jego niewielkie dopływy, a północną Ptasi Potok wpadający do Gajowej, natomiast zachodnią wody Sklęczki i Sobótki. Gleby omawianego obszaru są ściśle związane z charakterem podłoża skalnego. W szczytowej partii Ostrzycy dominują gleby szkieletowe, początkowego stadium rozwoju, wykształcające się na bazaltach, bądź ich luźnych zwietrzelinach. W niższych partiach stoków dominują gleby brunatne. Czosnek zaginął Ostrzyca, wznosząca się wyniośle nad okolicą jest ostoją dla wielu interesujących gatunków roślin. Tylko w obrębie samego rezerwatu, zajmującego szczytową partię wzgórza, występuje około 180 taksonów roślin naczyniowych, a poza nim blisko 290. Stoki wzniesienia porośnięte są wielogatunkowym lasem. Występują tu jesiony wyniosłe, lipy szerokolistne, klony zwyczajne, dęby bezszypułkowe, lipy drobnolistne, jawory, wiązy górskie, i buki zwyczajne. Na Ostrzycy można zaobserwować poszczególne stadia rozwoju szaty roślinnej – od prymitywnych i niewielkich form na wychodniach skał do zwartych zarośli krzewiastych. Wśród gołoborzy rosną rachityczne drzewa, których korzenie z trudem wciskają się w podłoże skalne. Dęby porastające szczyt Ostrzycy tworzą przysadziste formy o koronach ukształtowanych przez silne wiatry. W dolnych partiach stoków dominuje monokultura świerkowa. Poszczególne stoki wzgórza w związku z różną ekspozycją w stosunku do słońca posiadają odmienne warunki mikroklimatyczne. Doprowadziło to do zasiedlenia ich przez różne zbiorowiska roślinne. Po stronie południowej wzgórza, intensywnie nagrzewanej, a przez to cieplejszej dominują gatunki ciepłolubne. Występują tu: dzwonek brzoskwiniolistny, kokoryczka wonna, groszek leśny, przytulia pospolita, kostrzewa blada, wyka grochowata, a na stokach północnych: kokorycz pusta, kokorycz wątła, zawilec żółty, ziarnopłon wiosenny, złoć żółta, przylaszczka pospolita. W buczynach natomiast rosną: szczyr trwały, marznka wonna, perłówka jednokwiatowa i kostrzewa lesna. Na Ostrzycy występują interesujące zespoły paproci naskalnej. Rośnie tutaj zanokcica północna, zanokcica skalna, paprotnica krucha, paprotka pospolita, narecznica samcza i wietlica samcza. Do ciekawszych zaliczyć należy wykę grochowatą, oman szlachtawa, kostrzewę blada, lepnicę zwisłą, mannę jadalną, czyścicę drobnokwiatową, czyścicę storzyszek, pięciornik srebrny, ciemiężyk białokwiatowy, naparstnice zwyczajna, lilie zlotogłów, konwalię majową, bluszcz pospolity, irgę zwyczajną i storczyk buławnik. Do roślin zagrożonych, wystepujących na terenie rezerwatu należą paprtonik kolczysty, oman szlachtawa, wawrzynek wilczełyko, wykę grochowatą i zanokcicę skalną. Flora rezerwatu ulega zmianom głównie za sprawa człowieka. Pod koniec XIX wieku wyginął tu języcznik zwyczajny, notowany od XVII wieku. W ostatnich kilkudziesięciu latach nie odnaleziono stanowisk ułudki leśnej i przetacznika górskiego. Bardzo często wymieniany w literaturze przyrodniczej i turystycznej relikt epoki lodowcowej – czosnek sztywny został ostatnio uznany za wymarły. Wielokrotne poszukiwania nie doprowadziły do odnalezienia stanowisk tej rośliny, która poza Ostrzyca nigdzie w Polsce nie występowała. Omawiając rośliny nie sposób nie odnotować faktu, iż coraz mocniej rozprzestrzeniają się idące śladem człowieka pokrzywy. Ich wysokość sięga do dwóch metrów. Zabijają przy tym naturalne stanowiska cennej roślinności. Były żmije Przedstawicielami zwierzyny płowej są jeleń, sarna, dzik, lis, zając szarak, wiewiórka, kuna leśna, łasica, mysz leśna i zaroślowa. Do awifauny zalicza się sójkę orzechówkę, kukułkę i jastrzębie. Występują tu także: myszołów zwyczajny, bażant łowny, drozdowate i dzięciołowate. W obrębie rezerwatu stwierdzono niegdyś występowanie rzadkiego w Sudetach ślimaka świdrzyka małego, a także jedyne na Dolnym Śląsku stanowiska motyli Aplota kadaniella i Brytropha basaltinella. Ze starych zapisów wynika, że napotykano tu na żmije.
Czas dojścia
na Ostrzycę: Pod Ostrzycą znajduje
się miejsce biwakowe, gdzie można rozpalić ognisko. Kinga i Krzysztof Maciejakowie - NaszeMiasto.pl W góry i na Pogórze Kaczawskie Wzdłuż Kaczawy rozlokowały się dwa miasteczka: Świerzawa i Wojcieszów, a w dolinkach niewielkich strumieni ciągną się wsie o średniowiecznym rodowodzie. Sieć szlaków turystycznych w okolicy pozwala na uprawianie różnych form turystyki. Przez Góry Kaczawskie przebiega niebieski Międzynarodowy Szlak E3, zielony Szlak Zamków Piastowskich oraz dwa żółte, w tym bardzo interesujący krajobrazowo Szlak Wygasłych Wulkanów. Historia Świerzawy sięga połowy XII wieku. Pochwalić się może kilkoma interesującymi zabytkami; najbardziej godny uwagi jest cmentarny kościół św. Jana i Katarzyny otoczony kamiennym murem. Romańską budowlę wzniesiono w drugiej ćwierci XIII stulecia. Wewnątrz podziwiać możemy cenne freski oraz wysokiej klasy artystycznej całopostaciowe płyty nagrobne. Najciekawsza przedstawia rycerza Wenzela von Hochberg i uchodzi za jedną z najpiękniejszych na ziemi śląskiej. Kościół jest wprawdzie zamknięty, ale chętni mogą go zwiedzić. Należy się zgłosić do Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury w Świerzawie, a najlepiej wcześniej zatelefonować (0-75 713 52 73). Wojcieszów ciągnie się na długości niemal 9 kilometrów. Od końca XVIII wieku miejscowość słynęła dzięki wydobywanym tu wapieniom krystalicznym, które znajdowały zastosowanie również daleko poza Śląskiem. Dziś obejrzeć tu można m.in. dwa kościoły, kamienną szubienicę, resztki średniowiecznego zamku oraz aż pięć pałaców i dworów (ale tylko z daleka). W Górach Kaczawskich spotkamy wiele dawnych rezydencji szlacheckich. Po 1945 r. część z nich uległa zniszczeniu, ale obecnie nowi właściciele z pietyzmem niektóre z nich przywracają do dawnej świetności, co możemy zobaczyć na własne oczy w Czernicy, Sokołowcu czy Podgórkach. Warto wspomnieć, że w latach 1874-1915 pałac w Podgórkach należał do znanego malarza, profesora Akademii w Berlinie Ferdinanda hr. von Harrach. Niestety, pałac w Płoninie spłonął na początku lat dziewięćdziesiątych, ale warto obejrzeć pobliskie ruiny średniowiecznego zamku Niesytno. Należy jednak wykazać się samozaparciem, bo właściciele ruin sąsiedniego pałacu (Wilhelmsburg), spalonego w początkach lat dziewięćdziesiątych w dziwnych okolicznościach, raczej nie ułatwiają zwiedzania średniowiecznych ruin, zapewne traktują je jako swoje. Miłośnicy zamków powinni też odwiedzić Lipę Górną, gdzie na niewysokim wzniesieniu stoją jeszcze ruiny niewielkiego zameczku, lecz niemal dosłownie znikają w oczach. W roku 2000 nieznani sprawcy wykuli wszystkie renesansowe portale. Na szczęście pozostał ciekawy kamienny komin w kształcie piramidy. Pospieszmy się zatem, bo za kilkanaście lat możemy w tym miejscu zastać jedynie stertę gruzu. Z pałacu w Starej Kraśnicy niewiele już wprawdzie pozostało, ale warto zobaczyć piękną manierystyczną bramę wjazdową z bogato zdobionym szczytem. Tak naprawdę też nie wiadomo, co zastaniemy, bo brama odchyliła się nieco od pionu, więc jej byt również jest zagrożony. Nie ma żadnych śladów po pałacu w Nowym Kościele (niegdyś własność rodziny von Zedlitz-Neukirch), ale warto wiedzieć, że wieś wsławiła się w dziejach Śląska tym, że w 1518 r. wygłoszono tu pierwsze na naszych ziemiach kazanie protestanckie. Góry Kaczawskie to także raj dla miłośników przyrody oraz zbieraczy kamieni. Należy zatem wspomnieć, że między wsią Różana a Nowym Kościołem, po lewej stronie drogi jest miejsce, gdzie występuje wiele agatów. Na prawym brzegu Kaczawy, powyżej zabudowań Wojcieszowa, utworzono rezerwat "Góra Miłek". Na jego obszarze leży wzgórze z wapiennymi skałkami i niewielkimi jaskiniami. Natomiast na południe od wsi Podgórki, na zboczach Maślaka znajduje się Jaskinia Walońska, do której prowadzi wejście o wysokości około 2,5 m. Wewnątrz czternastometrowego korytarza, częściowo zalanego wodą, możemy obejrzeć ładne kalcytowe nacieki. Między Mysłowem a Bolkowem ścisłą ochroną objęto obszar, który porasta sudecki las bukowy, między Lipą a Nową Wsią Wielką powstał zaś rezerwat "Wąwóz Lipa", dolinka niewielkiego potoku tworzącego wąwóz skalny. Spotykamy tu wiele gatunków chronionych roślin leśnych, krajobraz urozmaicają liczne rumowiska skalne i grupa głazów narzutowych. Gdy z kolei jedziemy szosą ze Świerzawy w kierunku Nowego Kościoła, w Sędziszowej, po prawej stronie doskonale widać tzw. Wielkie Organy Wielisławskie na zboczu góry Wielisławka. To niezwykle interesujące słupowe odsłonięcie porfirów kwarcowych w nieczynnym kamieniołomie, obecnie pomnik przyrody. Na szczycie góry znajdują się pozostałości średniowiecznego grodziska, a w jej zachodnim zboczu - wejście do jaskini szczelinowej o długości kilkudziesięciu metrów i niemal pięciu metrach wysokości. Należy jednak bardzo uważać, bo wewnątrz grożą niebezpieczne zawały! Bardzo ciekawym przykładem dawnego wulkanu jest Wilcza Góra (przed eksploatacją kruszywa - 373 m n.p.m., dziś - 367 m n.p.m.) koło Złotoryi. Można tam zaobserwować przekrój komina wulkanicznego. Około 15,5 mln lat temu z krateru wydobywała się rozpalona lawa z głębokości około 60 km. Dziś zastygła magma na Wilczej Górze jest bazanitem, czyli odmianą bazaltu. W 1959 r. utworzono tu rezerwat geologiczny, ale z części wzgórza nadal wydobywa się kruszywo. Z Wrocławia najkrótsza droga samochodem w Góry Kaczawskie prowadzi autostradą, następnie przez Strzegom i Bolków. Na początku Kaczorowa należy skręcić w prawo i po kilku kilometrach znajdziemy się w Wojcieszowie, a po kilku następnych - w Świerzawie. Tekst:
Romuald
M. £uczyñski pochodzi z Zamek w Lipie wybudowali na skalistym wzgórzu w XIII wieku templariusze. Powstał na planie nieregularnym z kwadratową wieżą. Po rozwiązaniu zakonu na początku XIV wieku zamek stał się siedzibą rodu von Zedlitz. Przebudowali go oni gruntownie w XVI wieku. W następnych stuleciach dobra wraz z zamkiem należały do rodzin von Reibnitz i von Niptsch. Straciwszy swe obronne znaczenie zamek podupadł i kiedy nowym właścicielem dóbr został na początku XIX stulecia Fischer umieścił na zamku magazyny zboża a w 1821 roku dokonał częściowej rozbiórki wrowni. Dopiero następny właściciel zamku, hrabia Rudolph Stillfried-Rattonitz, dokonał w 1836 roku gruntownej przebudowy i w jej wyniku postała stylizowana na gotyk rezydencja. Budowla została zniszczona w czasie ostatniej wojny, a następnie ponieważ nikt jej nie zabezpieczył, zaczęła popadać w ruinę. Od 1972 roku jest on prywatną własnością. Niestety niewiele to zmieniło ponieważ właściciel na stałe mieszka w Szwajcarii i nie interesuje się zabytkiem. Na początku 1999 roku zawalił się dach nad budynkiem mieszkalnym. Zamek w Jaworze od początku istnienia znajdował się w obrębie murów miejskich i stanowił ważny element obronny grodu. Wybudowano go w 1292 z inspiracji księcia Bolka I. Od 1303 roku zamek w Jaworze stał się rezydencją samodzielnego księcia jaworskiego Henryka II. Po jego śmierci ( 1346 r.) miasto wraca do księcia świdnickiego Bolka II. A od 1392 r. przechodzi pod panowanie królów czeskich. Od tej pory aż do czasu zajęcia Śląska przez Prusy w 1741 roku pełni rolę siedziby królewskiego starosty, który rezydował na zamku. Gotycki zamek wielokrotnie przebudowywano. Formę zbliżoną do dzisiejszej uzyskał dzięki renesansowej stylizacji jaką trochę z konieczności przeprowadzono wraz z remontem w latach 1663-1665 po zniszczeniach wojny trzydziestoletniej i pożarze z 1656, który m. innymi zrujnował wieżę. W roku 1746 król pruski Fryderyk II zadecydował, że na zamku powstać ma szpital dla umysłowo chorych. Niewiele potem usytuowano w nim więzienie, które mieściło się na zamku aż do 1945 roku. A co w pobliżu ? Bardzo, bardzo blisko zamku znajduje się Kościół Pokoju Zamek w Bolkowie. Zamek Świny. am NaszeMiasto Zamku w Bolkowie nie sposób nie zauważyć podróżując chociażby trasą Wrocław - Jelenia Góra. Zamek czuwa nad drogą i miastem z wysokiej góry (396 m n.p.m.).Początki dała mu wieża rycerska, która powstała w tym miejscu gdzieś w XIII w. ale nie ma żadnej pewności co do konkretnej daty. Początkowo miasto nazywało się Gaj. Na Bolków przemianował je książę świdnicki Bernard chcąc uczcić pamięć ojca Bolka I. Bowiem to właśnie Bolko I rozbudował gród i zamek, który już za jego czasów zyskał unikatową, jak na państwa piastowskie, formę architektoniczną. Chodzi mianowicie o słynną wieżę zamkową o niespotykanej nigdzie indziej w Polsce formie klinowej, która polega na tym, że od najbardziej zagrożonej strony okrąg wieży przechodzi w wąski klin. Ten sosób projektowania umocnień władca zapożyczył prawdopodobnie z Czech ( gdzie była stosowana ) lub Francji ( gdzie też była stosowana ). Ranga zamku była niepoślednia gdyż w nim właśnie ulokowano książęcy skarbiec. Mieścił się tu przez około sto lat i ten epizod z jego historii zaowocował legendą o ukrytych i porzuconych w nim bogactwach. Kiedy Śląsk przeszedł pod zwierzchnictwo królów czeskich podupadła jego rola jako warowni granicznej.W 1463 zamek zdobył król Jerzy z Podiebradu i osadził w nim rycerza Hansa Tschirna, czy jak wolą inni burgrabiego Jana z Czernej, który okazał się zbójem i rabusiem. Dał się we znaki nie tylko okolicznym kupcom, bo w 1458 roku mieszczanie z Wrocławia i Świdnicy zorganizowali przeciwko niemu wyprawę.W jej skutek zamek został zrujnowany a rycerz z Czernej stracony. Po odbudowie i rozbudowie przez nowych właścicieli - panów von Zeidlitz - jeszcze raz spełnił role warowni. Podczas wojny trzydziestoletniej wojskom szwedzkim stawiali tu nieskuteczny opór austriaccy żołnierze. Von Zedlizowie, w 1703 roku sprzedali zamek cystersom z Krzeszowa. Po likwidacji zakonu, od 1810 roku, bezpański Bolków stopniowo popadał w ruinę.Do pobudzenia wyobraźni poszukiwaczy skarbów przyczynił się jeszcze wojenny epizod dziejów warowni. Badacze tajemnych wątków historii przypuszczają, że zamek w Bolkowie był siedzibą dolnośląskich zakładów zbrojeniowych, oraz miejscem przechowywania zrabowanych przez Niemców w środkowej i wschodniej Europie cennych przedmiotów. Na terenie zamku mieści się muzeum. Od 1995 działa przy zamku Stowarzyszenie Bractwo Rycerskie Zamku Bolków, które organizuje turnieje rycerskie przyciągające miłośników kultury średniowiecznej z całej Polski. Impreza, która obejmuje pokazy walk rycerskich, średniowiecznego tańca, koncerty dawnej muzyki, występy teatralne odbywa się co roku w ostatni weekend czerwca. am - NaszeMiasto.pl Podobno w już w X wieku na miejscu obecnego zamku istniały zbudowane z ziemi i drewna - typowe dla słowian umocnienia. Wymienia je w swojej kronice żyjący w XI stuleciu Kosmas z Pragi jako gród Zviny znajdujący się w granicach państwa plskiego. Pod koniec XIII wieku zamek przechodzi w ręce rodziny Świnków - tej samej, z której pochodził arcybiskup gnieździeński Jakub Świnka. W następnym stuleciu Świnkowie stawiają w miejscu drewnianej warowni murowana wieżę rycerska otoczona murem. Następnie w XV wieku Gunczel Świnka, który używał już zniemczonego nazwiska Schweinichen zbudował nowy budynek mieszkalny, który wraz ze starszą wieżą otoczył nowymi murami. Kolejna poważna przebudowa miała miejsce dwieście lat później - Jan Zygmunt Świnka uległ renesansowej modzie i ze starego gotyckiego zamczyska uczynił pałac przystosowany jednakże do obrony przed ogniem broni palnej. Ostatnim członkiem rodziny Świnków władajacych na zamku był zmarły bezdzietni w 1702 roku hr. Georg Ernst von Schweinichen. Od tego czasu zamek często zmieniał właścicieli i stopniwo popadał w zaniedbanie - do 1713 roku mieszkali tu von Schweinitzowie, w 1769 r. kupił zamek pruski minister Joahann Heinrich hr. von Churschwand, a po nim wprowadziła się do Świn rodzina von Hoyos-Sprinzenstein - byli oni właścicielami zamku do 1945 roku. Zamek w początkach swojego istnienia miał się dobrze - ominęła go zawierucha wojen husyckich i trzydziestoletniej. Popadł ruinę dopiero za sprawą zaniedbania przez właścicieli. W połowie XIX wieku szalejące huragany pozbawiły go części dachu, a nieco później w 1876 roku poźar doszczętnie zniszczył wnętrza.Niestety nie kwapiono się z remontem pałacu - pierwsze prace konserwatorskie po wspomnianych zniszczeniach zainicjowano w latach trzydziestych XX w. a po wojnie dopiero w latach sześćdziesiątych. Od roku 1991 zamek jest własnością prywatna - należy do Aleksandra von Freyera. Pam - NaszeMiasto.pl Większość źródeł historycznych podaje rok 1297 jako czas powstania zamku w Kliczkowie. Zamek stanowił jedną z kilku warowni granicznych wybudowanych przez księcia Bolka I Surowego na pd-zach granicy Księstwa Świdnicko-Jaworskiego mających za zadanie obronę księstwa przed najazdem czeskim. Został zbudowany na wysokiej skarpie Kwisy otoczonej mokradłami - prawdopodobnie jako budowla murowo-drewniana. Po upadku niezależności Księstwa Świdnicko-Jaworskiego w latach 90-tych XIV wieku zamek stracił swoje znaczenie obronne przekształcając się w założenie zamkowo-folwarczne zarządzane przez kolejnych lenników króla czeskiego. Pierwszym rodem na trwale związanym z kliczkowskim zamkiem była rodzina Rechenbergów władająca posiadłościami przez prawie 300 lat. Mikołaj von Rechenberg uważany jest za założyciela kliczkowskiej linii rodu. Jednymi z najbardziej znanych przedstawicieli rodziny Rechenbergów byli Kacprowie - Średni i Młodszy (przydomki nadano aby odróżnić historycznie ojca i syna).Kacper Średni prawdopodobnie zapoczątkował przebudowę zamku na renesansowy dwór oraz ufundował wspaniały ołtarz w kościele pw Trzech Króli w Kliczkowie. Jego syn Kacper Młodszy pełnił godność szambelana i radcy cesarskiego z tytułem barona. W tym czasie Kliczków otrzymał prawa miejskie i targowe. O pozycji właściciela Kliczkowa może świadczyć fakt wizyty króla czeskiego Macieja w 1611 r. na dworze Rechenbergów. Można przypuszczać, że już w tym okresie zakończono prace przy częściowej przebudowie renesansowego dworu o czym świadczy opis zamku z połowy XVII w. znaleziony w aktach państwowego archiwum we Wrocławiu. Po okresie zniszczeń wojny trzydziestoletniej i szeregu sporach spadkowych majątek wraz zamkiem przeszedł na dwa pokolenia w ręce rodziny von Schellendorf do roku 1703. Następnie posiadłość odziedziczył baron Hans Wolfgang Wenzel von Frankenberg gubernator i wicekanclerz na dworze cesarza Leopolda. Za jego panowania zamek a szczególnie jego otoczenie uległo zmianom - wprowadzono aleje lipowe, fontanny oraz ścieżki spacerowe. W okresie zarządzania majątkiem przez synów barona - Filipa a później Maksymiliana w zamku gościło wielu znamienitych gości świeckich i kościelnych. W 1747 r. dobra kliczkowskie sprzedano rodzinie von Promnitz właścicielom olbrzymich majątków w Pszczynie, Żarach, Borowej i Nowogrodźcu. Po dwudziestu latach ciągłych zmian dziedziców Kliczkowa posiadłość przejął Jan Christian hrabia zu Solms-Baruth, który ożenił się z owdowiałą hrabiną Promnitz a następnie jego syn Jan Henryk Fryderyk hrabia zu Solms i Tecklenburg. W tym okresie okolice zostały zniszczone przez kwaterujące w rejonie wojska napoleońskie. W pierwszej połowie XIX w . ma miejsce udokumentowana przebudowa renesansowego dworu w Kliczkowie. Zmienił się charakter i wystrój wielu sal zamkowych, dobudowano neogotycka wieżę (wieża Jenny) a funkcje folwarczne przeniesiono do zabudowań poza zamkiem. Od marca 1877 r. na mocy testamentu właścicielem dóbr został Fryderyk Herman Jan Jerzy hrabia zu Solms-Baruth (od 1906 r. posiadający tytuł książęcy). Przez ponad czterdzieści lat sprawował władzę nad posiadłością. Należał on do najwyższych dostojników cesarskich piastując urzędy szambelana dworu, podkomorzego i nadłowczego. Na jego zaproszenie czterokrotnie bywał w Kliczkowie cesarz Wilhelm II oraz kilkakrotnie następca tronu. Fryderyk w 1881 r. zlecił dwóm znanym berlińskim architektom, Henrykowi Kayserowi i Karolowi von Grossheimowi przebudowę rezydencji. Całkowita przebudowa zamku trwała trzy lata i kompletnie zmieniła oblicze dworu. Otoczenie rezydencji zaprojektował znany w Europie specjalista kompozycji ogrodowych Edward Petzold. W 1920 r. po śmierci księcia posiadłość odziedziczył jego najstarszy syn. W okresie II wojny światowej po zamachu na Hitlera zamek skonfiskowano a członków rodziny aresztowano. Choć obiekt nie został zniszczony w czasie bezpośrednich działań wojennych to jeszcze w 1945 r. został całkowicie rozgrabiony przez wojska sowieckie oraz szabrowników. Przez następne 25 lat obiektem zarządzało m.in. Nadleśnictwo Bolesławiec oraz Wojsko Polskie. W momencie objęcia użytkowania zamku przez Politechnikę Wrocławską na początku lat 70-tych obiekt był prawie całkowicie zniszczony. Podjęto wówczas pierwsze częściowe próby remontu pojedynczych skrzydeł zamku. W latach 90-tych zamek od gminy Osiecznica nabyła firma Integer S.A. specjalizująca się w konserwacji zabytków. Obiekt zabezpieczono a w 1999 roku zapadła decyzja o odbudowie i adaptacji obiektu na cele konferencyjno-wypoczynkowe. Powołano pracownię w której powstał kompleksowy projekt rewaloryzacji. Pracami kierowały Alina Zamorska i Ewa Hawrylak. Do zespołu aranżacji wnętrz dołączyła arch. Anna Morasiewicz. Park zaprojektowała Anna Ornatek. W marcu 2000 r. podjęto prace budowlano-konserwatorskie. Prace zrealizowno kompleksowo do listopada 2001 co należy uznać za czas niezwykle krótki dla działań budowlano-konserwatorskich o tak szerokim zakresie.
kliczkow.com.pl - NaszeMiasto Najbardziej znanym i najczęściej odwiedzanym miejscem w Parku Krajobrazowym Chełmy, a nawet na całym Pogórzu Kaczawskim, jest wieś Myślibórz i leżąca powyżej niej dolinka tworząca Wąwóz Myśliborski. Znajduje się tu unikatowy w skali kraju las jaworowy oraz stanowisko bardzo rzadkiej paproci - języcznika zwyczajnego. By chronić tę roślinę, rezerwat został dwa lata temu zamknięty dla ruchu turystycznego. Wyznaczono zastępczy szlak. Wąwóz można zwiedzać samodzielnie, idąc wzdłuż oznakowanej ścieżki dydaktycznej o długości 4,5 km. Jej najciekawszy odcinek biegnie doliną potoku Jawornik. Na początku ścieżki jest „Słoneczna Łąka” - miejsce wypoczynkowe z grillami i możliwością urządzenia ogniska. W pobliżu - parking samochodowy i trasy dla rowerów górskich. We wsi znajduje się malowniczy pałac, który obecny właściciel, Franciszek Ardel, przywraca do dawnej świetności. Przed wojną w Myśliborzu istniał zajazd słynący z wina z głogu - dzisiaj równie słynne są pierogi myśliborskie, podawane w barze Kaskada. Około kilometra od rynku we Wleniu, w dolinie wcinającej się głęboko w góry, znajdują się kamienne fundamenty. Są to pozostałości średniowiecznej synagogi. Wleń był jednym z nielicznych miast na Dolnym Śląsku, które tolerowało i ceniło obecność mieszkańców wyznania mojżeszowego. Co jednak, nauczeni smutnymi doświadczeniami pogromów, jakie zgotowała im m.in. ludność Wrocławia, zbudowali swą świątynię z dala od miasta. W pobliżu znajdował się także cmentarz, tzw. kirkut. Synagoga funkcjonowała nawet w czasach, kiedy inne miasta wygnały ludność żydowską poza mury. Dopiero dojście nazistów do władzy spowodowało, że w 1938 roku zlikwidowano cmentarza, a synagogę zamieniono... w lokal taneczny(!). Wkrótce budynek zdewastowano i dziś nic nie wskazuje, że są to pozostałości jednego z najbardziej interesujących zabytków Doliny Bobru. oz - NaszeMiasto.pl Wleń. Nad pieknym, modrym Bobrem... Wleń to miasteczko trochę jak z bajki o smokach i królewnach - posiada wszystkie baśniowe rekwizyty: jest maleńkie, leży w dolinie nad wijącą się jak tu jak niebieska wstążka rzeką Bóbr. Otaczają je malownicze, porośnięte pięknymi lasami góry. Na jednej z nich znajduje się oczywiście stary, zrujnowany zamek, z wyniosłą wieżą, wprost wymarzoną do wypatrywania nadjeżdżającego na karym rumaku księcia. Góra Zamkowa we Wleniu była zamieszkana przez człowieka od dawien dawna. Pierwsze ślady osadnictwa pochodzą sprzed około 2000 lat. Swoje siedziby mieli tu Bobrzanie, potem gród był ważnym punktem strategicznym na granicach państwa Bolesława Chrobrego. Przebiegał tędy ważny szlak do Czech, którym przewożono miedzy innymi bardzo wówczas cenną sól. Ni więc dziwnego, ze kolejni władcy tych ziem, bardzo dbali o tutejszy gród. Już w XII wieku wybudowano tu kamienny zamek, który stopniowo rozrastał się do rozmiarów potężnej warowni. Wiele razy przebywał w nim książę Henryk Brodaty ze swoją żoną Jadwigą (późniejszą świętą), która miała bardzo kochać to miejsce - górzysty teren i płynąca dołem rzeka przypominały jej ponoć rodzinne strony. To ona (według legendy) kazała zbudować nieco poniżej zamku, w swoim ulubionym miejscu modlitwy, kościół. Wzniesiono go około roku 1202. Do dziś można oglądać odsłonięte spod tynku, barwne, gotyckie polichromie. We wnęce muru znajdują się pozostałości maleńkiej średniowiecznej kapliczki pokutnej. Nad wejściem znajduje się imponująca, kamienna tablica, która informuje, ze nowy właściciel tutejszych dóbr, pułkownik von Koulhas poślubił mieszkankę Wlenia. On też wyremontował podupadająca świątynię i rozpoczął budowę pałacu w miejscu wcześniejszego, renesansowego dworu.. Był to początek Wleńskiego Gródka. Zamek obronny na szczycie góry funkcjonował do okresu wojny trzydziestoletniej. Potem stopniowo popadał w ruinę. Nowa siedziba była o wiele przyjaźniejsza mieszkańcom niż wystawiony na podmuchy zimnych wiatrów, surowy, kamienny zamek. Pałac był wygodny, otoczony ogrodem utrzymanym w stylu barokowym. Do ciekawostek botanicznych, które można tam odnaleźć należą m.in. tulipanowiec amerykański (jego kremowe kwiaty przypominają kształtem ogrodowe tulipany) i ogromny sześćsetletni cis. Ogród jest otoczony kamiennym murem, w którym umieszczono tylko 2 wejścia. Jedno z nich wieńczy portal z motywem klucza. Wewnątrz znajdziemy m.in. kamienny stół z ławami oraz fontannę. Całość, mimo ze podupadła warta jest obejrzenia. Na początku XIX wieku, zgodnie z obowiązującą romantyczna modą, właściciele pałacu postanowili założyć „dziki” park w stylu angielskim. Górzyste otoczenie ułatwiło im zadanie - nie musieli specjalnie ustawiać skałek ani usypywać pagórków. Ruiny zamku na szczycie pasowały do idei ogrodów romantycznych i stanowiły cenny element urozmaicający krajobraz. Często wznoszono nawet „sztuczne ruiny”, czego przykładem jest choćby tzw. Stary Książ. Ścieżkę na szczyt wyłożono kamiennymi stopniami. W połowie drogi znajduje się rodzaj kamiennego siedziska. Tu podobno miała odpoczywać Św. Jadwiga w drodze do kościółka na szczycie. Jeśli trafimy na Górę Zamkową w lecie, jest szansa, ze zobaczymy kształtne, bordowo-złote kwiaty rosnącej dziko lilii złotogłów. Charakterystyczny, ostry zapach zwiastuje natomiast łan rzadko spotykanego czosnku niedźwiedziego. Całe Wzgórze Zamkowe jest rezerwatem. Nie wolno zatem zbaczać z wyznaczonych ścieżek. oz - NaszeMiasto.pl |