Artykuł
z miesięcznika Klejnot Gór Izerskich – Hala Izerska Hala Izerska to jedno z urokliwych i zarazem mniej znanych miejsc w Górach Izerskich. Położona na wysokości ponad 800 m n.p.m. w rozległej dolinie Izery, przy samej granicy z Czechami, jeszcze do niedawna należała do najbardziej dzikich i odludnych sudeckich zakątków. Obecnie dość gęsta sieć szlaków turystycznych, ścieżek rowerowych i narciarskich tras biegowych, jak również czynne cały rok schronisko turystyczne powodują, że nie brakuje tu gości czy to latem, czy zimą.Osobliwością tej części Gór Izerskich są rozległe torfowiska wysokie, porośnięte płatami kosodrzewiny, pomiędzy którymi malowniczymi meandrami płynie graniczna rzeka Izera. Walory krajobrazowe i przyrodnicze zadecydowały o objęciu w 1969 r. południowej części Hali Izerskiej ochroną w rezerwacie przyrody „Torfowisko Izerskie” (44,74 ha). Rezerwat okazał się jednak zbyt mały i w 2000 r. powiększono go do ponad 500 ha, zmieniając zarazem jego nazwę na „Torfowiska Doliny Izery”. Rozciąga się on obecnie na terenie całej górnej części doliny, od Kobylej Łąki na południu po Izerskie Bagno na północnym zachodzie. Po czeskiej stronie Gór Izerskich całość torfowisk wysokich Izery objęto ochroną w 1987 r. w rezerwacie „Rašeliniště Jizery” (202 ha). Łączna powierzchnia obu obszarów chronionych przekracza dziś 700 ha, a wraz z otuliną czeskiego rezerwatu – 800 ha. Jest to więc największy w całych Sudetach transgraniczny obszar chroniący torfowiska. Czeska część torfowisk izerskich została wpisana w rejestr UNESCO i uznana za jeden z najcenniejszych obszarów chronionych w Republice Czeskiej. Główną przyczyną utworzenia rezerwatu w dolinie Izery była potrzeba ochrony unikatowych reliktowych gatunków flory. Najcenniejszym z nich jest licznie tu występująca brzoza karłowata, która w Polsce oprócz Gór Izerskich rośnie jedynie na dwóch stanowiskach. Można tu spotkać także charakterystyczne dla torfowisk i nadające im specyficznego kolorytu okazy bażyny czarnej, turzycy skąpokwiatowej i bagiennej, wełnianki pochwowatej i wąskolistnej czy rosiczki okrągłolistnej i pośredniej. Tutejsze stanowisko kosodrzewiny jest jednym z najniżej położonych w kraju oraz jednym z dwóch pozakarkonoskich miejsc jej naturalnego występowania w Sudetach (gatunek ten rośnie jeszcze na niżej położonym stanowisku na Torfowisku pod Zieleńcem w Górach Bystrzyckich). Halę Izerską wyróżnia specyficzny klimat, bardziej surowy niż w innych częściach Sudetów na tych samych wysokościach, o parametrach zbliżonych do klimatu polarnego. Sprawia to, że często bywa ona określana jako polski biegun zimna. O ekstremalnych warunkach pogodowych zadecydowało nie tylko znaczne wyniesienie obszaru nad poziomem morza, ale przede wszystkim jego położenie w południowo-zachodnim skrawku Polski, najbardziej narażonym na chłodne i wilgotne masy powietrza napływające znad Oceanu Atlantyckiego. Dużym spadkom temperatury, szczególnie w zimie, sprzyja także ukształtowanie morfologiczne otoczenia hali, leżącej w obszernym obniżeniu w centralnej części rozległego masywu, jakim są Góry Izerskie. Oto kilka danych potwierdzających wyjątkowość klimatu Hali Izerskiej i Gór Izerskich. Łączna suma opadów w ciągu roku przekracza tu 1500 mm, czyli osiąga mniej więcej tyle, ile w znacznie wyższych Karkonoszach i Tatrach. Do Gór Izerskich należy europejski rekord opadów, który zanotowano 29 lipca 1897 r. na położonej niedaleko Izerskiej Hali Novej Luce w czeskiej części gór. Wynosił on 345 mm opadu w ciągu doby (dla porównania: w lipcu 1997 r. w Karkonoszach największy dobowy opad liczył około 170 mm). Śnieg zalega tu niekiedy do maja, a zdarza się, że spada również w czerwcu. Surowe mrozy też nie należą do rzadkości, w zimie 1939/40 r. na Hali Izerskiej było -42°C, w grudniu 1996 r. -36,6°C, natomiast w środku lata 1996 r., 20 sierpnia, -5,5°C na dwóch metrach nad gruntem. Hala Izerska to jednak nie tylko miejsce o dużych walorach przyrodniczych, ale i ciekawej historii, ściśle związanej z dawnym osadnictwem na obszarze Gór Izerskich. Przed wojną leżała na niej wieś Wielka Izera, niegdyś jedna z wielu osad w tej części gór (Orle, Drwale na Polanie Izerskiej, Zieleniec oraz Jakuszyce). Założona została w II połowie XVII w. przez czeskich uchodźców religijnych. Wieś była spora, w 1925 r. łącznie z Drwalami liczyła 400 mieszkańców i miała 40 domów, w 1933 r. natomiast zamieszkiwały ją już tylko 134 osoby. Po 1945 r. miejscowość wyludniała się aż do zaniku (niektóre źródła podają, że już w czasie wojny została zniszczona przez hitlerowców, inne – że została celowo rozebrana po II wojnie światowej). Pozostały po niej dobrze widoczne w wielu miejscach fundamenty i piwnice budynków, ale najlepszą pamiątką po dawnej świetności wsi jest jedyny zachowany, drewniany budynek: byłej szkoły, w którym znajduje się obecnie schronisko turystyczne „Chatka Górzystów” – jedno z przytulniejszych, bardziej stylowych i najładniej położonych schronisk górskich w Sudetach. Ze Szklarskiej Poręby czy Świeradowa Zdroju warto więc przynajmniej raz udać się nie w zatłoczone Karkonosze, lecz do uroczego, przy tym tchnącego ciszą i spokojem miejsca, jakim jest Hala Izerska. Jako trasę dojściową należy polecić czerwony szlak z Jakuszyc przez Orle, biegnący wzdłuż granicznej rzeki Izery, oraz żółty szlak ze Stogu Izerskiego, prowadzący przez najmniej znaną, górną część torfowisk, w pobliżu malowniczych meandrów Izery. Rowerzyści mają do wyboru jedną z wielu na terenie Gór Izerskich tras rowerowych, natomiast narciarze – dobrze przygotowane trasy „Biegu Piastów”, zachęcające do odwiedzania Hali Izerskiej także w okresie zimowym. MichałWoźniak/Sudety <mailto:naszemiasto@naszemiasto.pl |
||
Polskim biegunem zimna wcale nie są Suwałki ani jakikolwiek inny zakątek na północno-wschodnich krańcach naszego kraju. Najzimniejsze miejsce w Polsce jest w Górach Izerskich. W ostatnich latach najniższe temperatury odnotowywane są właśnie na Hali Izerskiej. Pod koniec stycznia 2004 roku zarejestrowano tam minus 37 stopni Celsjusza. W historii Polski odnotowywano już większe mrozy. W styczniu 1940 roku w Siedlcach było minus 41 st. Podobną temperaturę zarejestrowano też w lutym 1929 roku w Żywcu. Wtedy jednak nie prowadzono jeszcze pomiarów na Hali Izerskiej. Wyniki badań wskazują jednak na to, że gdyby w tamtym czasie umieścić termometr w rejonie ujścia Jagnięcego Potoku do Izery, słupek rtęci spadłby najprawdopodobniej do około 45 stopni poniżej zera. Właśnie w tym miejscu, na wysokości raptem 820 metrów, są bowiem idealne warunki do tworzenia się tzw. zastoiska zimnego powietrza. Chodzi nie o wysokość, ale ukształtowanie terenu w dolinie Izery. Gdy jest spokój w atmosferze, cięższe, zimne powietrze spływa na dno naturalnego "zbiornika" ograniczonego niewielkimi wzniesieniami, tworząc swoiste mroźne jezioro. Tej zimy warunki atmosferyczne nie sprzyjają specjalnie powstawaniu tutaj skrajnego mrozowiska. Zbyt duży jest ruch powietrza. Dlatego pod koniec stycznia tego roku na Hali Izerskiej odnotowano zaledwie około minus 30 stopni mrozu. To niespecjalnie przerażający wynik, jak na ogólne warunki panujące tej zimy, ale też i nie był to najprawdopodobniej najzimniejszy okres tego sezonu. Ekstremalne warunki panują tu w okolicach przełomu stycznia i lutego. Specjaliści, póki co, dysponują jednak wynikami pomiarów sięgającymi do 28 stycznia. Dane z ostatnich dni będą znane potem. - Przypuszczamy, że najzimniejszy w tym roku był miniony weekend - mówił w ubiegły piątek, 10 lutego, dr Mieczysław Sobik z Zakładu Meteorologii i Klimatologii Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmujący się badaniami w Górach Izerskich. - Temperatura spadła tam zapewne jeszcze poniżej minus 30 stopni. W słynnej klatce stojącej nieopodal coraz popularniejszego szlaku przecinającego okolicę, zainstalowana jest elektroniczna aparatura rejestrująca temperaturę co dziesięć minut. Naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego nie mają bezpośredniej łączności z urządzeniami, więc dane z klatki odbierają co kilka tygodni. Za każdym razem muszą osobiście dotrzeć do punktu pomiarowego. Zimą zadanie to nie należy do najłatwiejszych. Kilka dni temu przekonaliśmy się o tym osobiście. Nie do końca świadomi wyzwania postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda zima na polskim biegunie zimna. Była środa 8 lutego. - Stanowczo odradzam - przywitał nas Julian Gozdowski, gospodarz Polany Jakuszyckiej, z której rozpoczynaliśmy wędrówkę. - Bardzo stanowczo odradzam! - powtórzył, widząc niewielki efekt swoich słów. - W tych warunkach to prawie samobójstwo. Skończy się tak, że trzeba będzie organizować akcję ratowniczą, żeby was później znaleźć i wygrzebać z tego śniegu. Doskonale znamy ten teren, ale w takiej zadymie sami się tam nie zapuszczamy. Postanawiamy się jednak zapuścić. Droga do Orla jeszcze całkiem przyjemna. Ratrak przeciera drogę i ubija trasę dla narciarzy. Prowadzący Orle Stanisław Kornafel też nie wpada w zachwyt na myśl o "spacerze" na Halę Izerską. Wie, co mówi, bo nierzadko zdarza się wyruszać na poszukania ludzi, którzy przepadli gdzieś na drodze od Chatki Górzystów, choć to raptem tylko 5 kilometrów. - Dacie radę, ale trochę się umordujecie - kiwa głową, po czym rysuje nam mapkę sytuacyjną z klatką meteo. Już kilkadziesiąt minut później doskonale wiedzieliśmy, dlaczego Niemcy nazywali to miejsce "Małą Syberią". Minęliśmy Orle i skończyła się łatwa wędrówka. Dalej to raczej walka o przetrwanie. Kilka godzin brnięcia w głębokim śniegu. Przy odrobinie szczęścia człowiek zapada się tylko po kolana. Do tego śnieżna zamieć i prawie zerowa widoczność. Gdyby nie wypatrywane pojedynczo tyczki, na pewno zgubilibyśmy drogę. Po około dwóch godzinach marszu jesteśmy w rejonie, w którym powinna stać klatka meteo. Nie odważymy się jednak na odnalezienie jej w takich warunkach. Zastanawiamy się, jak trafić do stojącej na Hali Izerskiej Chatki Górzystów. Dawno już powinniśmy mieć ją w zasięgu wzroku, a póki co, dookoła tylko ocean bieli. Brniemy dalej. Chatka wyrasta nagle przed nosem. Gospodarze Wiesia i Sławek Polańscy właśnie odrzucają śnieg przywalający malowniczy domek. Mocno zdziwieni są, że w tę pogodę ktoś jeszcze tu dotarł. Po chwili gospodarze krzątają się w kuchni. Prawdziwy dom na środku śnieżnego pustkowia. Są goście, trzeba napalić w kominku, podać naleśniki. Na Wiesi i Sławku najmniejszego wrażenia nie zrobiła wiadomość, że na Polanie w Orlu od dwóch dni znów nie ma prądu. Na Hali prądu nigdy nie było. Dopiero od ubiegłego roku mają wodę w domu. Wcześniej tylko studnia na podwórku. Dla Polańskich Chatka to pomysł na życie. Mieszkają tu od lat, od półtora roku razem z maleńką córeczką Zuzią. Nie doskwiera im ani brak sąsiadów (najbliższych mają na Orlu), ani surowe warunki. Jak planowali córeczkę, to tak cyrklowali, żeby trafić z urodzinami, póki nie ma śniegu. Na nartach do porodu to by była przesada... Wiesia mieszka na Hali już od 10 lat. Sławek poznał ją tutaj cztery lata temu. W trzy dni podjął decyzję, że zostaje. Wiesia pochodzi ze Świebodzina. Wcześniej uczyła francuskiego w liceum. Sławek był informatykiem w dużej firmie we Wrocławiu. Zakochali się w cudownym pustkowiu i w sobie. Jak sobie radzą z siarczystym mrozem? Wystarczają dwa wagony drewna na zimę, no i można się przyzwyczaić. Poza tym "mróz konserwuje". - Jeszcze kilka lat temu, bywało tak, że przez miesiąc nie zaglądał tu nikt. Gości było jak na lekarstwo. Teraz nawet w najgorszą pogodę pojawiają się turyści. Zawsze jakaś jedna czy dwie zbłąkane dusze zastukają do drzwi - opowiada Wiesia. - Ale ludzie potrafią nas wciąż zaszokować. Wczoraj pojawił się tu gość z rowerem! Zrobiliśmy zdjęcie na pamiątkę. Nie rozsiadamy się na długo. Za oknem trochę się rozjaśniło, więc zbieramy się do powrotu. Gospodarze mają jeszcze trochę roboty, bo nie wiadomo, skąd przyszła jeszcze grupka zziębniętych, przemoczonych Czechów na biegówkach. Śnieg ciągle sypie, ale trochę więcej widać, więc po drodze decydujemy się jeszcze poszukać klatki meteorologicznej. Udało się, choć pokonanie zaledwie kilkuset dodatkowych metrów było koszmarne. Powrót jest jeszcze trudniejszy. Śnieg zasypał wszelkie ślady i znów potwornie zacina śniegiem. Na Polanę Jakuszycką docieramy zmordowani już po zmierzchu. Zimowa wyprawa na biegun zimna? Stanowczo odradzam. Tekst : Daniel Antosik |
||