Kamienne i Wałbrzyskie

Sokołowsko

Podziemna fabryka

Riese

Uzdrowisko

Cerkiew

Osówka podziemia

Chełmsko Śl

Suche Góry

Zamek Cisy

Wałbrzych kopalnia

Miszkowice

Artykuły z oraz


Wycieczka do kopalni

Wałbrzych, o którym ktoś kiedyś powiedział, że jest najbrzydszym, ale najpiękniej położonym miastem w Polsce, przez kilka wieków był małym, prowincjonalnym miasteczkiem. Dopiero w XIX stuleciu stał się znaczącym ośrodkiem przemysłowym, swój dynamiczny rozwój zawdzięczając bogatym złożom węgla kamiennego.

Pierwsze informacje o miejscach i ludziach związanych z eksploatacją węgla pojawiły się w pierwszej połowie XV w. Używanie tej kopaliny, m.in. do ogrzewania pomieszczeń oraz w warsztatach kowalskich, w cegielniach i wapiennikach, stawało się na Śląsku coraz bardziej powszechne. W okolicach Wałbrzycha węgiel kamienny wydobywano już w XVI w. Początkowo wybierano go metodą odkrywkową, a dopiero później podziemnymi wyrobiskami. Od połowy XIX w. rozpoczęto eksploatację głębinową za pomocą szybów. Dziś efektem górniczej działalności jest olbrzymia ilość przeróżnej wielkości hałd, które spotyka się w Wałbrzychu niemal na każdym kroku. Na szczęście bardzo ładnie zarastają drzewami i czasem trudno stwierdzić, czy to naturalna górka czy hałda, która składa się z kamienia i pewnej ilości węgla. Jednak dzięki niemu najbiedniejsi mieszkańcy miasta mają czym w zimie palić, bo wraz z przemianami w naszym kraju powróciły biedaszyby. W 1998 r. udostępniono do zwiedzania zabudowania w Zakładzie Górniczym „Julia” w Wałbrzychu, gdzie znajduje się Muzeum Przemysłu i Techniki. Zabytkowy kompleks architektoniczno-przemysłowy kopalni w dużej części pochodzi z drugiej połowy XIX w. Należał wówczas do rodziny Hochbergów, właścicieli pobliskiego Książa. Muzeum charakteryzuje się dużym nagromadzeniem obiektów o znacznej wartości, z których ponad dwadzieścia objętych jest ochroną konserwatorską.

Nigdzie w Europie nie ma tak dużego obiektu z tego okresu związanego z górnictwem, a jednocześnie zachowanego w tak dobrym stanie. Centrum zabytkowego kompleksu stanowią murowane wieże wyciągowe szybu „Julia” z 1867 r. i szybu „Sobótka” z roku 1874. Zbudowano je na wzór sewastopolskich baszt, znanych z okresu wojny krymskiej, ze stalowymi wieżami z 1893 r. („Julia”) i 1902 r. („Sobótka”). Tak wykonane wieże są wielką rzadkością, a w połączeniu ze sprawnymi jeszcze dwoma elektrycznymi urządzeniami wyciągowymi „Siemensa” z lat 1911-1914 – należą do nielicznych takich zespołów na świecie. Maszyny te służyły nie tylko do opuszczania i wyciągania górników, ale także do wydobycia węgla na powierzchnię kopalni. Warto wspomnieć, że liny stalowe zaczęto stosować dopiero od połowy XIX w., natomiast wcześniej używano lin konopnych. W skład kompleksu muzealnego wchodzą także obiekty przeróbki mechanicznej węgla z lat 1888-1902, składające się z sortowni, płuczki i flotacji. Do niedawna był to jedyny czynny w Europie zakład oczyszczający urobek węglowy. Wszystko uzupełniają zabytkowe budowle starych kotłowni, które zasilały pracujące w kopalni maszyny parowe, oraz kuźnia, warsztaty, markownia, lampownia, a także łaźnia i szatnia łańcuszkowa. Ta ostatnia robi niezwykłe, może nawet przerażające wrażenie. 3500 czarnych ubrań zwisających z sufitu, w wielkim i ciemnym pomieszczeniu, przywołuje na myśl najbardziej mroczne filmy grozy. Ubrania pozostawili ostatni pracujący tu górnicy. Zdarza się, że niektórzy z nich przychodzą tutaj, by wspomnieć swoją pracę przy fedrowaniu węgla w dawnej kopalni „Thorez”. – Przyjeżdżają nawet Niemcy, którzy wyjechali stąd w latach pięćdziesiątych i szukają swoich numerków przy łańcuszkach – powiedział Zdzisław Ziółkowski, który przepracował 25 lat na dole i 4 lata na powierzchni, a od kilku lat oprowadza wycieczki po kopalni. Turyści wprawdzie nie mogą zjechać na dół, ale zwiedzają sztolnię z 1939 r., stanowiącą namiastkę dołu kopalnianego. Można tam obejrzeć maszyny i przeróżne urządzenia do urabiania i transportu węgla: wózki na urobek, przenośniki, potężne wiertarki, które musiały obsługiwać dwie osoby, ponadto obudowy chodników, podwieszaną kolejkę do transportu materiałów, ciężkie górnicze telefony.

Na terenie kopalni zachowała się podziemna „Lisia Sztolnia” z 1791 r., długości 1700 m. Trzy lata później zalano ją wodą i od tego momentu służyła wydobywaniu węgla na powierzchnię za pomocą łodzi. Sczepiano ze sobą do pięciu łodzi, wpływano w górę, ładowano węgiel, następnie wypływano na zewnętrzny staw i stąd już ładowano go na furmanki. Od początku swojego istnienia sztolnia funkcjonowała także jako atrakcja turystyczna, którą zwiedzali kuracjusze pobliskich uzdrowisk, artyści, generalicja, głowy koronowane, arystokracja. W 1816 r. płynęła tędy m.in. ks. Izabela Czartoryska z Puław. Drogę łodzi oświetlały pochodnie, a zakończeniem podróży była wizyta w specjalnie wybitej komnacie, w której turyści mogli biesiadować i tańczyć. W tej chwili sztolnia jest „przebrana”, tzn. można ją przejść w zasadzie suchą nogą na całej długości, czyli od wejścia do szybu „Julia” i „Sobótka”. Trzeba ją jednak uszczelnić, wybetonować i zalać wodą przynajmniej na jeden metr, aby była spławna i żeby mogły nią pływać łodzie, jak przed dwustu laty. Być może w ten sposób powstanie najdłuższa kopalniana spławna trasa w Europie, udostępniona turystom. Jeśli się uda, „Lisia Sztolnia” zostanie otwarta na Barbórkę 2002 roku. Zwiedzanie kopalni Muzeum Przemysłu i Techniki czynne jest od wtorku do soboty. Zwiedzanie z przewodnikiem odbywa się jedynie o godz. 9.00 i 11.00. Możliwe jest oczywiście wejście w innych terminach i godzinach, ale po wcześniejszym telefonicznym uzgodnieniu (074/842-20-30; tel./fax 074/842-20-39). Bilet dla dorosłych kosztuje 3 zł, dla dzieci 2 zł. Czas zwiedzania około 1,5 godziny. Turyści zagraniczni mogą otrzymać przewodnika ze znajomością języków: angielskiego, francuskiego i niemieckiego, po wcześniejszym zgłoszeniu telefonicznym i za dodatkową opłatą.

Tekst pochodzi z miesięcznika

Ryszard Strzelewicz - NaszeMiasto.pl

Cerkiewka w Sokołowsku

Ruski pawilon” – jak cerkiew nazywano – służył pijakom, przygodnym wędrowcom, stał się miejscem schadzek. Z wnętrza zniknął drewniany ikonostas i całe wyposażenie.

Od połowy XIX w. znany był w Europie śląski zakład leczniczy doktora Hermana Brehmera w Sokołowsku (wtedy Görbersdorf). Brehmer w 1853 r. otworzył tu, prawdopodobnie pierwszy w świecie, ośrodek leczenia gruźlicy. Szeroko znany zespół sanatoryjny ściągał wielu kuracjuszy, a wśród nich poddanych cara Mikołaja II. To dla nich w 1901 r., kosztem 21 tysięcy marek, według projektu architektów Krzyżanowskiego i Gromera zbudowano kaplicę prawosławną ku czci św. Michała Archanioła. Aczkolwiek w owych czasach cerkiew tak bardzo oddalona od prawosławnego Wschodu nie należała do aż tak wielkich rzadkości – w kurortach zachodniej i południowej Europy budowało się i cerkiewki, i synagogi – to podobne obiekty zachowały się do dzisiaj w niewielu miejscach, np. Mariańskich Łaźniach i Wiesbaden.

Budowę sokołowskiej cerkiewki zainicjowano w 1898 r., a błogosławieństwa na jej rozpoczęcie udzielił metropolita petersburski Palladiusz, któremu podlegały wszystkie zagraniczne cerkwie europejskie. Hrabia, ks. Aleksy von Maltzew, kapelan przy ambasadzie rosyjskiej w Berlinie, kupił na początku XX w. w Sokołowsku plac pod budowę nowej świątyni, który przekazał berlińskiemu Prawosławnemu Bractwu św. Włodzimierza. Ono także prowadziło jej budowę, powoławszy wcześniej komitet złożony z wielu znaczących obywateli. W wydanym w 1906 r. „Bratskim jeżegodniku” (Roczniku Bractwa) zamieszczono opis sokołowskiej cerkiewki. Wynika z niego, że cokół budowli został wzniesiony z piaskowca, a ściany z przepięknej cegły licówki. Pozłacaną kopułę – dar rosyjskiego konsula O. A. von Essena – wieńczył złocony krzyż. Architektonicznie kaplicę zbudowano w ruskim stylu, w starym jarosławskim typie. Miała przytulne, jasne wnętrze i mogła pomieścić do stu osób. Uroczystość jej wyświęcenia odbyła się 3 września (21 sierpnia starego stylu) 1901 r. Obrzędu tego dokonał protoprezbiter Aleksy von Maltzew w asyście wielu kapłanów, wśród których obecny był ks. Bazyli Goeken z Drezna, przez wiele lat obsługujący tę świątynię. Do I wojny światowej kaplica służyła ściągającym do wód Rosjanom, potem – w okresie międzywojennym – stała się miejscem kultu dla rozproszonej na Zachodzie rosyjskiej emigracji. Zmieniła wiernych po II wojnie światowej. Jak wynika z relacji świadków, jeszcze w 1946 r. w oknach wieżyczki widać było blask łampadki zapalanej przez ewangelików. Dla nich bowiem cerkiew stała się domem Bożym. Po 1950 r., kiedy kaplicą zawładnęło uzdrowisko, szybko postępowała dewastacja obiektu. Najpierw w jej podziemiach zlokalizowano kostnicę. Później „Ruski pawilon” – jak cerkiew nazywano – służył pijakom, przygodnym wędrowcom, stał się miejscem schadzek. Zniknął przede wszystkim drewniany ikonostas i całe wyposażenie.

W latach osiemdziesiątych obiekt za symboliczne pieniądze kupił pewien lekarz. Nowy właściciel zdjął z kopuły krzyż i oddał go do cerkwi w Wałbrzychu. Przerobił wnętrze, dzieląc je na dwa poziomy, a w podziemiu, pod dawnym ołtarzem, urządził łazienkę. W 1996 r., po wielkich trudnościach, proboszcz wrocławskiej cerkwi św. św. Cyryla i Metodego i niemiecka fundacja „Renovabis” za cenę 40 tysięcy marek odkupili obiekt dla prawosławnej diecezji wrocławsko-szczecińskiej. W 1998 r. arcybiskup Jeremiasz, ordynariusz prawosławnej diecezji wrocławsko-szczecińskiej, erygował w Sokołowsku samodzielną parafię prawosławną, której proboszczem został ks. mitrat Eugeniusz Cebulski, pełniący jednocześnie obowiązki proboszcza wrocławskiej cerkwi św. św. Cyryla i Metodego. Sokołowska cerkiewka wróciła do swoich funkcji liturgicznych.

Tekst Piotr Gerent - strona internetowa 

Miszkowice. Zapomniany zakątek

Bardzo ciekawe i mało znane tereny znajdują się między Wzgórzami Bramy Lubawskiej, Grzbietem Lasockim a Szczepanowskim Grzbietem. Leży tam kilka miejscowości, z których rozpościerają się widoki nawet w czerwcu na ośnieżone jeszcze Karkonosze. Mimo wybitnych walorów krajoznawczych i turystycznych nie ma tu tłoku na szlakach, ścieżkach i górskich drogach. Każdy, kto tu przyjedzie, znajdzie wiele słabo spenetrowanych, cichych i odludnych miejsc.

Między niewysokimi górami Chełmczykiem, Zadzierną i Zameczkiem w latach 1903-1905 wzniesiono niewielką kamienną zaporę na Bobrze, którego źródła znajdują się kilka kilometrów stąd, po drugiej stronie granicy z Czechami. W 1988 r. zbudowano nową zaporę czołową i boczną, dzięki czemu powstało jedno z najwyżej położonych jezior zaporowych w Polsce. Na zalewie można łowić ryby (karasie, karpie, szczupaki), wykupując kartę w Polskim Związku Wędkarskim znajdującym się przy samym zbiorniku. Leżąca przy zaporze wieś Bukówka to niewielka miejscowość wzmiankowana w średniowieczu, a jej powstanie być może łączyć należy z wydobywaniem złota w okolicy. W końcu XIV w. wieś stała się własnością klasztoru w Krzeszowie i było tak aż do sekularyzacji w roku 1810. Nie ma tu ciekawych zabytków architektury, ale miejsce to można traktować jako bazę wypadową. Przez wieś przebiega bowiem Główny Szlak Sudecki im. dr. Orłowicza. W jedną stronę prowadzi do Krzeszowa, w drugą w Rudawy Janowickie. Niebieskim szlakiem z kolei dojdziemy na przełęcz Okraj przez Niedamirów. Tu warto zatrzymać się w „Domu Trzech Kultur” Barbary i Dariusza Justów i pogawędzić o sztuce. Po drugiej stronie jeziora Bukówka leżą Miszkowice, w średniowieczu należące do książąt świdnicko-jaworskich.

Najciekawszym obiektem we wsi jest bardzo zniszczona (w 1996 r. zawaliła się część budynku) tzw. karczma książęca na zboczu Książęcej Kostki. Nawet w tym stanie ciągle stanowi jeden z najciekawszych przykładów sudeckiego budownictwa ludowego. Według miejscowych podań już w 1102 r. stał tu myśliwski dwór czeskiego księcia Michała. Na jego miejscu w XVI w. zbudowano karczmę sądową, przebudowaną w drugiej połowie XVIII w. Karczma jest dwukondygnacyjnym budynkiem, do którego prowadzą zewnętrzne, obudowane schody. W jej pobliżu stoi ruina kościoła protestanckiego, niegdyś uważanego za jeden z najpiękniejszych tego typu kościołów w Sudetach. Niebawem zostanie po nim zapewne pusty plac, wieża i dach runęły bowiem już kilka lat temu. Po drugiej stronie drogi natomiast znajduje się barokowy kościół katolicki z masywną, wysoką wieżą, pochodzącą ze starszej świątyni. Z Miszkowicami sąsiadują Jarkowice, położone w jednym z najpiękniejszych zakątków tej części Sudetów. Tutejsza ludność w średniowieczu pracowała w kopalniach rud żelaza, a w wiekach późniejszych rozwinęła się tu produkcja lnianego płótna. Już na początku XX stulecia wieś stała się znaną miejscowością wypoczynkową, zawdzięczając to dobrym warunkom śniegowym. Z Lubawki uruchomiono wtedy nawet specjalną linię omnibusową, przywożącą wczasowiczów. Dla ich wygody funkcjonowały tu m.in. zakład kąpielowy, kawiarnia z kolumnadą, liczne gospody, a dużym powodzeniem cieszyło się piwo z browaru zamkowego. Niestety, do naszych czasów nic z tego nie przetrwało. W górnej części wsi w potoku Srebrnik znajduje się bank genów pstrąga, a w pobliżu ruiny wapiennika z XIX w. Stąd można dojść żółtym szlakiem do szlaków niebieskiego i zielonego i dalej na przełęcz Okraj, gdzie jest przejście graniczne do Czech (także samochodowe). Warto podejść albo podjechać do Opawy, gdzie zachowało się kilka interesujących zabytków. Wśród nich barokowy kościół z kilkoma całopostaciowymi płytami nagrobnymi. Ciekawy jest bardzo zniszczony, renesansowy dwór sołtysa, służący później jako karczma sądowa. Na uwagę zasługuje także wiele starych domów z minionego stulecia, zarówno drewnianych, jak i murowanych.

Tekst    Romuald M. Łuczyński  z 

Góry Suche – sudeckie Tatry?

W przeciwieństwie do większości pasm sudeckich, cechujących się płaskimi, wyrównanymi wierzchowinami, masyw Gór Suchych jest dużo bardziej zróżnicowany.


Pod względem rzeźby terenu Góry Suche, będące najwyższą częścią długiego łańcucha Gór Kamiennych, stanowią jedną z ciekawszych grup górskich w Sudetach. W przeciwieństwie do większości pasm sudeckich, cechujących się płaskimi, wyrównanymi wierzchowinami, masyw Gór Suchych jest dużo bardziej zróżnicowany. Odmienność tę widać wyraźnie, jadąc chociażby od strony Wrocławia czy Legnicy; charakterystyczny „postrzępiony” grzbiet Gór Kamiennych, w szczególności Gór Suchych, wyraźnie wyróżnia się spośród innych pasm, przypominając nieco łańcuch gór wysokich.

W krajobrazie Gór Suchych dominują bardzo strome stożki i kopuły, które, połączone ze sobą podstawami, tworzą grzbiety. Rozdzielają je głęboko wcięte, długie doliny, również o stromych zboczach. Ze względu na specyfikę podłoża, są one często suche (stąd „Góry Suche”). Grzbiety łączą się ze sobą w centralnej, najwyższej części pasma, w której dominuje Waligóra (936 m n.p.m.) oraz nieco niższe: Suchawa (928 m), Kostrzyna (906 m) i Włostowa (903 m). Zróżnicowanie morfologii gór sprawia, że pomimo niezbyt dużej wysokości, ubogich zespołów roślinnych i jednorodnej budowy geologicznej są one bardzo atrakcyjnym terenem do wycieczek górskich.

Charakterystyczne ukształtowanie rzeźby Gór Suchych jest przede wszystkim wynikiem specyficznej przeszłości geologicznej obszaru, na którym znajdują się Góry Kamienne. Należą one do dużej jednostki geologicznej Sudetów, określanej mianem niecki śródsudeckiej. Nieckę, powstałą w trakcie orogenezy waryscyjskiej, podczas której piętrzyły się Sudety, wypełniają serie skał osadowych i wulkanicznych. Skały wulkaniczne (porfiry i melafiry) utworzyły się na przełomie karbonu i permu, kiedy to szczelinami wylała się magma z wnętrza Ziemi. W kolejnych epokach geologicznych, gdy niecka śródsudecka stanowiła zbiornik sedymentacyjny, zostały one przykryte skałami osadowymi, takimi jak zlepieńce, piaskowce i iłowce. Później w wyniku selektywnego działania procesów erozyjnych i denudacyjnych, szybciej i łatwiej niszczących mniej odporne skały osadowe, doszło do wypreparowania twardszych porfirów i melafirów, które zostały odsłonięte w postaci skałek, odosobnionych wzniesień, a nawet całych grzbietów górskich. Tworzą one obecnie strome stożki i kopuły, o charakterystycznych kształtach wzgórz wulkanicznych, które dominują w krajobrazie Gór Suchych. Takie ukształtowanie rzeźby jest określane jako inwersja (odwrócenie) rzeźby; skały, które dawniej tworzyły dno zbiornika sedymentacyjnego, dziś budują kulminacje terenu. Błędne jest natomiast często spotykane stwierdzenie, że Góry Kamienne są górami wulkanicznymi. W rzeczywistości ich rzeźba nie jest tylko wynikiem działalności wulkanizmu, lecz bardziej złożonego procesu, którego jednym z etapów było odsłonięcie starszych skał wulkanicznych.

Nietypowa i zróżnicowana morfologia stanowi główny atut Gór Suchych i jest podstawową atrakcją, jaką te góry mają do zaoferowania odwiedzającym je turystom. Wędrowanie po szlakach jednak nie zawsze jest tu lekkie, łatwe i przyjemne, często wiąże się ze sporym wysiłkiem. Wśród znawców Sudetów można spotkać się z opinią, że Góry Kamienne, a szczególnie Góry Suche, należą do najbardziej wymagających kondycyjnie pasm górskich w Sudetach. Szlaki turystyczne prowadzą tutaj często wprost po linii grzbietu, co powoduje, że droga składa się niemal wyłącznie z bardzo stromych podejść i zejść, z minimalną ilością odcinków płaskich. Stromość szlaków nierzadko przekracza 30%, co jest nachyleniem bardzo dużym i sprawia, że po dłuższych opadach deszczu lub w zimie niektóre szczyty stają się niemal nie do zdobycia.

Aby poznać krajobraz Gór Suchych, wystarczy chociażby odwiedzić okolice schroniska „Andrzejówka”, znajdującego się na Przełęczy Trzech Dolin, w centralnej części masywu. Nazwa przełęczy dokładnie oddaje charakter rzeźby otoczenia; schodzą się tu górne wyloty trzech dolin, rozdzielających trzy wyraźnie wypiętrzone grzbiety górskie: odchodzący na południe najwyższy grzbiet Waligóry, ramię Bukowca, ciągnące się ku północnemu zachodowi, oraz biegnący na północny wschód i wschód długi grzbiet z Klinem, Turzyną i Jeleńcem. Z przełęczy warto przejść się żółtym i następnie niebieskim szlakiem do Sokołowska przez najwyższe wierzchołki pasma: Waligórę, Suchawę, Kostrzynę i Włostową. Szlak składa się prawie z samych bardzo stromych zejść i podejść na kolejne szczyty, jest niezwykle atrakcyjny krajobrazowo i chyba najlepiej zapoznaje z charakterem rzeźby Gór Suchych. Swego rodzaju wyczynem może być zdobycie Stożka Wielkiego. Szczyt ten, widziany z doliny Ścinawki, szczególnie od strony Unisławia Śląskiego, rzeczywiście prezentuje się w postaci foremnego stożka; wejście na niego jest jednym z najbardziej stromych w Górach Suchych, ale wysiłek wynagradza roztaczająca się z wierzchołka panorama Gór Wałbrzyskich. Dla turystów preferujących dłuższe wycieczki godny polecenia jest zielony szlak graniczny z Mieroszowa przez Ruprechtický Špičák i Czarnoch do Tłumaczowa. Poza ładnymi widokami oferuje on także ciszę i spokój, o które znacznie trudniej w okolicach „Andrzejówki”.

W podobny sposób jak Góry Suche zostały także ukształtowane sąsiednie pasma, w szczególności Góry Krucze, będące również częścią Gór Kamiennych, oraz fragmenty Gór Wałbrzyskich, przede wszystkim masyw Borowej, stanowiący ich południowy skraj. Pasma te należą do tej samej jednostki geologicznej, w zbliżony sposób przebiegał rozwój ich rzeźby, co znalazło swój wyraz w malowniczości i różnorodności ich krajobrazu.

Tekst pochodzi z miesięcznika

Michał Woźniak - NaszeMiasto.pl

Sokołowsko – zapomniane uzdrowisko

Sokołowsko to pięknie położona miejscowość w zacisznej dolinie, osłonięta od wiatrów niewysokimi wzniesieniami Gór Suchych, znana już od półtora wieku jako uzdrowisko typu klimatycznego. Rozciąga się na wysokości 530-580 m n.p.m., wzdłuż potoku Sokołowca.

Miasto wyróżnia się wielkimi walorami krajobrazowymi. Ma też swoisty mikroklimat, który charakteryzuje się dużą czystością powietrza i znacznym nasłonecznieniem. Z tego powodu w początkach lat pięćdziesiątych XIX w. Herrmann Brehmer właśnie tutaj postanowił założyć pierwsze na świecie klimatyczne uzdrowisko dla chorych na gruźlicę. Dr Brehmer był twórcą fizykalno-dietetycznej metody leczenia gruźlicy płuc i jako pierwszy twierdził, że może ona być uleczalna. Osiadł tu w 1854 r. i natychmiast rozpoczął praktykę lekarską. W pierwszym roku pacjenci mieszkali u miejscowych chłopów. Wkrótce jednak Brehmer uzyskał koncesję na otwarcie zakładu, który stał się wzorcowym dla później powstających sanatoriów przeciwgruźliczych, także tego w słynnym szwajcarskim Davos. Miejscowość szybko zdobyła sławę, a wśród wielu uleczonych pacjentów byli m.in. hrabia von Waldersee, poeci Heinrich Seidel, Albert Emil Brachvogel i Rudolf von Gottschall. W latach 1874-1880 asystentem dr. H. Brehmera był polski lekarz dr Alfred Sokołowski, na którego cześć po II wojnie światowej wprowadzono nazwę Sokołowsko.

W latach 1867-1878 powstał pierwszy wielki budynek sanatorium przeciwgruźliczego dr. H. Brehmera (po wojnie „Grunwald”). Zbudowano go z czerwonej cegły, w stylu gotyckiego zamku, z dwiema basztami i dostawioną halą spacerową. Urządzono w nim dwa ogrody zimowe. Później należały do niego trzy wille z 240 łóżkami. Do końca XIX w. wzniesiono wiele innych pensjonatów i sanatoriów. Wokół nich zakładano parki i ogrody z wypoczynkowymi i widokowymi altanami, pawilonami i fontannami, tworząc jedno z najciekawszych i najpiękniejszych założeń krajobrazowych w dolnośląskich uzdrowiskach. w 1875 r. dr Römpler zbudował drugie sanatorium, składające się z kilku willi, w których tuż przed I wojną światową oferowano miejsca w 85 pokojach. Z kolei dr Weiker był właścicielem innego sanatorium („Marienhaus”), wcześniej należącego do hrabiny von Pückler. W 1873 r. przebywało tu na leczeniu 706 osób, a w grudniu 1894 r. ponad 200. Dla porównania – w 1875 r. w Świeradowie Zdroju przebywało 775 kuracjuszy, w Kudowie Zdroju 997, a w Polanicy Zdroju jedynie 131.

Herrmann Brehmer zmarł 23 grudnia 1889 r. w Sokołowsku i pochowany został w parku zdrojowym, wśród świerkowych drzew. Miejscem spoczynku był grobowiec z cegły, zamknięty żelazną kratą z inicjałami HB. We Wrocławiu, przy obecnej ul. Komandorskiej (dawniej Neudorfstrasse), 8 marca 1908 r. odsłonięto pomnik wielkiego lekarza. Skromne, choć wysokie na około 4 metry dzieło, w formie popiersia na wysokim postumencie, było autorstwa berlińskiego rzeźbiarza Paula Bechera. Natomiast w Sokołowsku odsłonięto przed sanatorium tablicę pamiątkową poświęconą Brehmerowi. Umieszczono na niej brązową płytę z popiersiem. Nad nim napis „Dr. Herrmann Brehmer”, a poniżej „Begründer der Heilanstalt Görbersdorf 1854”. Dziś wprawdzie wszystko to jest zaniedbane, ale spacerując alejkami i ścieżkami Sokołowska, w wielu miejscach bez trudu odnajdziemy resztki dawnej świetności.

Po ostatniej wojnie natychmiast uruchomiono tutejsze zakłady lecznicze, znajdujące się wtedy pod zarządem Państwowych Uzdrowisk Dolnośląskich. Leczono, jak za czasów dr. H. Brehmera, schorzenia górnych dróg oddechowych, gruźlicę płuc we wszystkich postaciach, prowadzono rekonwalescencję. Ostatnio uzdrowisko przeżywa regres, a przez kilka lat wielkie sanatorium „Grunwald” stało puste. Nadeszła jednak chwila nadziei dla Sokołowska i jego mieszkańców. Rozpoczął się bowiem remont sanatorium, któremu warto przecież przywrócić dawne funkcje. Po lewej stronie drogi do pensjonatu „Leśne Źródełko” stoi niewielka budowla, której architektura znacznie wyróżnia się spośród innych na tym terenie. To murowana cerkiewka, o której więcej pisaliśmy w drugim numerze „Sudetów”. Od tego czasu zmieniło się wnętrze świątynki, gdyż w listopadzie 2001 r. zakończono jej remont. Znajdziemy tutaj oczywiście także kościół ewangelicki, wybudowany w 1884 r., co ciekawe, w dużej mierze ze składek kuracjuszy.

Natomiast w centrum Sokołowska znajduje się pracownia i Autorska Galeria Rodzinna „Olszam”, prowadzona przez Stacha Olszamowskiego. Artysta jest wprawdzie rzeźbiarzem, ale chętnie wykonuje także obrazy olejne, rysunki, pastele. Jeśli nawet nie kupimy u niego obrazka czy rzeźby, to na pewno miło spędzimy czas w towarzystwie tego niezwykłego gawędziarza. Wystarczy zatrzymać się w Sokołowsku choćby na weekend, świetne miejsce do wędrówek po okolicznych górach. Miłośnikom przyrody proponujemy wycieczkę na drugą stronę granicy, do skalnego miasta w Adršpachu. Można się tam wybrać zarówno samochodem, jak i piechotą. Kto lubi zamki, niech wyruszy żółtym szlakiem na krótki spacer do ruin Rogowca, znajdujących się na stromym, skalistym szczycie. W XIII i XIV w. był to jeden z ważniejszych zamków w księstwie świdnicko-jaworskim. Zniszczony został w ostatnich latach XV w. i nigdy już go nie odbudowano. Szlak niebieski (lub czerwony) prowadzi do niewielkich pozostałości zamku Radosno. Niegdyś zameczek ten pełnił funkcję strażnicy. Zniszczony w tym samym czasie co Rogowiec, również nie został odbudowany i do dziś zachowały się jedynie pozostałości cylindrycznej wieży. Po drodze do niego można wstąpić do schroniska „Andrzejówka”, w tamtym rejonie to największy węzeł szlaków turystycznych. Schronisko powstało w 1933 r. i od razu zyskało sobie wielką popularność wśród turystów, nawet z najwyższych sfer. W lutym 1936 r. mieszkała tu holenderska królowa Wilhelmina z córką Julianą.

Romuald M. £uczyñski - ze strony internetowej

Zamek Cisy.

Pierwsze wzmianki o murowanej warowni w tym miejscu pochodzą z 1242 roku. Ale drewniany zamek istniał tu dużo wcześniej. Kształt budowli, dopóki nie popadła w ruinę, nadał książę świdnicki Bolko I na przełomie XIII i XIV stulecia. W poowie XIV w. rezydowali w nim rycerze rabusie, jednak książę Bolko II zdobył go, a zbójów przepędził. W 1355 książę ofiarował go kasztelanowi Strzegomia Mikołajowi Bolcze. Częstym gościem w Cisach była księżna Agnieszka. W 1464 roku zamek został zdobyty przez husytów i zniszczony. Jednak odbudowano go i nawet powiększono. Ale następnej wielkiej wojny jak większość śląskich warowni, nie przetrzymał. Od czasów wojny trzydziestoletniej, kiedy w 1634 roku został spalony przez Szwedów, popada w ruinę. W XIX stuleciu okoliczni chłopi używali murów zamkowych jako budowlanego surowca. Dopiero w 1927 roku podjęto prace konserwatorskie, zabezpieczono wtedy ruiny i zrekonstuowano wieżę i bramę.

A co w pobliżu ? Zamek Książ Ruiny Starego Książa

am - NaszeMiasto.pl

Podziemne Miasto Osówka

Tajemnicze Podziemne Miasto Osówka, znajdujące się na południowym i wschodnim zboczu góry Osówka w gminie Głuszyca, to pozostałość po budowanej podczas II wojny światowej hitlerowskiej fabryce broni.

Prace górnicze na masywie Osówki były prowadzone od 1943 r. Według niektórych historyków miała tu być główna kwatera Hitlera. Okryta podziemna część kompleksu składa się z trzech sztolni leżących na różnych wysokościach. Wloty dwóch sztolni oddalone są od siebie o 170 metrów. Całość jest wielkim wyrobiskiem, połączonym ze sobą systemem chodników i kominów. Długość zbadanych korytarzy kompleksu wynosi 1700 metrów. Jego powierzchnia obejmuje około 6,5 km kw., a objętość - 26 tys. metrów sześciennych. Głównymi budowlami kompleksu naziemnego są tzw. „Kasyno” i „Siłownia”. Kasyno jest jednokondygnacyjną budowlą zajmującą blisko 700 m. kw. Bunkier ma ściany o grubości 1,5 metra. Składa się z 8 połączonych z sobą pomieszczeń. Siłownia to blok betonowy o wymiarach 29,8 na 30,3 metra. Składa się z tajemniczych pomieszczeń i zbiorników, do których prowadzą zaopatrzone w specjalne klamry wejścia. Kompleks Osówka otwarty jest codziennie w godzinach 10.00-17.00. Wejścia turystów odbywają się o każdej pełnej godzinie.

(KO) - NaszeMiasto.pl

Chełmsko Śląskie. Miasteczko dolnośląskich tkaczy

W Kotlinie Kamiennogórskiej, nieco na uboczu turystycznych szlaków, leży Chełmsko Śląskie – małe, senne i zapomniane, choć bardzo urokliwe miasteczko.

Czasy świetności ma już dawno za sobą – największy rozkwit przeżywało od XVII do XIX wieku, kiedy stanowiło ważny ośrodek płóciennictwa i sukiennictwa. Mieszkańcy okolicznych wsi trudnili się uprawą lnu i tkactwem. Ich wyroby stały się znane nie tylko w Niemczech. Zawędrowały nawet do Ameryki. Warto wspomnieć, że do końca XVIII wieku tkactwo nie było przemysłem w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Każdy tkacz miał krosna we własnym domu, kupował przędzę, a następnie sprzedawał gotowe płótno kupcom i pośrednikom. Przy produkcji była zatrudniona cała rodzina. W malutkim Chełmsku w 1755roku mieszkało aż 285 tkaczy i 22 krawców. W kilkudziesięciu domach warzono piwo. Było kilka karczm, szkoła, przytułek i młyn wodny. Miasteczko bujnie się rozwijało, o czym świadczy bogata zabudowa ryneczku, piękny, barokowy kościół Św. Rodziny o niezwykle bogatym wyposażeniu, czy budynek szkoły parafialnej, ozdobiony widocznym do tej pory sgrafitti. Pod koniec XVIII wieku nadeszła jednak rewolucja przemysłowa. Zaczęły powstawać tkalnie mechaniczne i chałupnicze tkactwo okazało się nieopłacalne. Ceny przędzy wzrosły, a ceny gotowych tkanin malały. W Chełmsku wybuchł bunt kilkuset tkaczy, który wkrótce rozszerzył się na całe Sudety i został krwawo stłumiony przez wojsko. Miasto zaczęło podupadać i dopiero budowa tkalni mechanicznych w połowie XIX wieku spowodowała jego ponowne ożywienie.

Przed II wojną światową Chełmsko było uważane za „barokową perełkę” Dolnego Śląska. Na turystów czekały hotele, gospody i schronisko młodzieżowe. Przyjezdnym serwowano lokalne przysmaki np. słynne wędzone kiełbaski. Jednak największą atrakcją były ( i nadal są) drewniane domki tkaczy. W 1707 roku opat cystersów z Krzeszowa kazał postawić 12 jednakowych domów, które miały być jednocześnie warsztatami pracy dla tkaczy sprowadzonych z Czech. Ludność miasteczka nazwała je „Dwunastoma Apostołami”. Kilkadziesiąt lat później postawiono kolejny zespół domów – „Siedmiu Braci”. Przeznaczono go dla bawarskich tkaczy drogiego adamaszku. Z „Siedmiu Braci” pozostał tylko jeden – można go oglądać przy ulicy Kamiennogórskiej 21. Z „Dwunastu Apostołów” zachowało się aż jedenaście domków, które oparły się licznym pożarom, nawiedzającym Chełmsko w XIX wieku. Można je oglądać ok. 200 metrów od Rynku, na ulicy Sądeckiej. Są nadal zamieszkane. W jednym z nich odtworzono wnętrze starego warsztatu i mieszkanie rodziny tkacza. Żeby je obejrzeć, należy poprosić o klucz w sąsiednim domu. Warto też zwiedzić Rynek i przejść się barokowymi podcieniami chełmskich kamieniczek. Niektóre z nich są niestety w bardzo złym stanie i wkrótce mogą popaść w całkowita ruinę. Nad Rynkiem góruje wspomniany już kościół Św. Rodziny ze starym, nieczynnym cmentarzem. Zachowały się na nim ciekawe, osiemnastowieczne nagrobki. Tuż obok znajdują się budynki szkoły parafialnej i plebani.

Infomacje praktyczne

Do Chełmska najlepiej samochodem przez Kamienną Górę lub Lubawkę, albo autobusem PKS z Kamiennej Góry (kilka autobusów dziennie) Informacja turystyczna: Lubawka tel. (75) 74 11 929 W Chełmsku jest hotel, można spać także w gospodarstwie agroturystycznym W miasteczku działa Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Chełmska Śląskiego „Tkacze Śląscy", tel. (75) 74 22 250

Tekst Ola Zaród - strona internetowa 

 

Riese” - podziemna fabryka

Podziemne Fabryki Walimia, należące do hitlerowskiego kompleksu „Riese”, to kilkaset metrów korytarzy ze stałą ekspozycją przedstawiającą warunki pracy jeńców.

Podczas II wojny światowej znajdowała się w Walimiu filia obozu koncentracyjnego „Gross Rosen”. Więźniowie drążyli w masywie góry Włodarz pomieszczenia dla podziemnej fabryki broni. Walimskich fabryk nigdy nie ukończono. Niemców zaskoczyły wojska radzieckie, które wyzwoliły te tereny w maju 1945 roku. Później podziemne konstrukcje objęło w posiadanie ówczesne Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Dziś można zobaczyć część z podziemnych fabryk. Gmina Walim zainwestowała w podziemia i zrobiła z nich wielką atrakcję turystyczną - „Riese” - Podziemne Fabryki Walimia.

Trzy wejścia do walimskich sztolni położone są na wysokości ok. 560 m n.p.m. Korytarze biegną równolegle do siebie i połączone są ze sobą systemem wyrobisk. Szerokość wszystkich korytarzy wynosi ok. 3 metrów, a wysokość od 2 do 3 m. Tylko jedna z hal, tzw. wartownia, została niemal w całości obudowana żelbetem. Jako jedyna w całym kompleksie „Riese” została w tak znacznym stopniu ukończona. Inna z tzw. hal poprzecznych wygląda na przeznaczoną do umieszczenia w niej produkcji. Warto to zobaczyć. Wstęp do podziemnych fabryk kosztuje: 3 zł za bilet ulgowy, 5 zł za normalny. Muzeum w Walimiu (ul. 3 Maja 26) jest czynne od. godz. 9.00 do godz. 17.00 (w dni powszednie), a w soboty, niedziele i święta do godz. 19.00. Bilety kosztują: 7 zł (normalny), 4 zł (ulgowy). Na miejscu można zaparkować samochód oraz kupić przewodniki, mapy, drobne przekąski i napoje. Jak dojechać do Walimia? Z Wrocławia do Walimia dojedziemy dwiema drogami. Obie są niezwykle malownicze i sam przejazd nimi można potraktować jako ciekawą wycieczkę. Pierwsza droga: * Dojeżdżamy do Lagiewnik, gdzie skręcamy na Dzierżoniów (Wałbrzych). Z Dzierżoniowa kierujemy się na Pieszyce. Jedziemy przez Pieszyce, Rościszów, Przełęcz Walimską. Tu można zrobić przerwę. Na przełęczy jest parking z bufetem. Gdy chcemy zrobić sobie dłuższą wycieczkę, z Przełęczy Walimskiej można wybrać się na spacer do schroniska Sowa lub na samą Sowę. * Z Przełęczy Walimskiej zjeżdżamy w dół już do samego Walimia. Druga droga: * Dojeżdżamy do Łagiewnik, gdzie skręcamy do Dzierżoniowa. Kierujemy się na Nową Rudę, do Jugowa. Do Samego Jugowa nie dojeżdżamy, a jedynie jedziemy przez Przełęcz Jugowską do Sokolca. Stamtąd przez Rzeczkę do Walimia. Jedna i druga trasa to same serpentyny. Tu odbywają się rajdy samochodowe - odcinki specjalne. Gdy będziemy wracać przez Rościszów, warto zjeść pstrąga prosto z wody w gospodarstwie agroturystycznym. Jeden pstrąg - usmażony lub upieczony na grillu kosztuje około 16 zł. Pstrąg, oczywiście, można najpierw złowić.

Rafał P. Palacz - NaszeMiasto.pl