KOCIOŁ MAŁEGO STAWU

Słownik geografii turystycznej Sudetów-Karkonosze

opis z  -Sudety Zachodnie - T. Steć

opis ze strony internetowej

wypadek 2003

Dane -przyroda

wypadek 2005


To jedno z najpiękniejszych miejsc Karkonoszy. Jest to kocioł pochodzenia lodowcowego, na dnie którego jest górskie jeziorko o głębokości 7 m i powierzchni nie przekraczającej 3 ha. Od zachodu graniczy z kotłem Wielkiego Stawu, a od południowego wschodu z grzbietem karkonoskim. Zimą w tym miejscu schodzą liczne lawiny. Wiosną natomiast w żlebie slalomowym rozgrywane są zawody narciarskie. Obok stawu, na miejscu starej chaty pasterskiej wybudowano schronisko Samotnia (1670), prowadzone przez wiele lat, przez legendę Karkonoszy Waldemara Siemaszkę. Teraz schroniskiem zajmują się jego żona i córka, a sam obiekt nosi jego imię. Jeżeli nocować będziecie w schronisku Samotnia wiosną lub latem, to warto wstać o świcie. Skały w kotle w pierwszych promieniach słońca mienią się różnymi kolorami. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć wypasające się na grani jelenie i muflony. W Kotle małego Stawu co roku odbywa się Memoriał im. Waldemara Siemaszki w Ski - Alpiniźmie a także Puchar Samotni. 

Tekst ze strony internetowej http://karkonosze.info.pl/wycieczki/maly_staw.htm

 Drugi co do wielkości kocioł polodowcowy, wcinający się we wsch. zbocze >> Smogorni, poniżej >> Srebrnego Upłazu, aż po >> Równię pod Śnieżką na wsch. Ma ok. 1000 m dł. i 400-700 m szer. Dno kotła wypełnia misa >> Małego Stawu, którego zwierciadło leży na wys. 1183 m. Skaliste ściany kotła, b. bogato urzeźbione, porozcinane licznymi rynnami i żlebami, sięgają do wys. ok. 1380 m, z urwiskami o wys. do 200 m. Szczególnie piękna jest zach. ściana, najbardziej skalista, przez którą prowadzą liczne drogi wspinaczkowe. Spływają po niej drobne strumyki zasilające stawy odwadniane przez >> Łomnicę.

Zbocza kotła są bardzo lawiniaste. W 1928 r. zginął w lawinie narciarz a w 1911 r. pracownik "Strzechy Akademickiej". W żlebach śnieg zalega do lata. Do niedawna rozgrywano tu letnie zawody narc. tzw. "Czekoladowy slalom". W K.M.S. zachowała się interesująca roślinność. Występują tu: jarząb górski (Sorbus aucuparia), wierzba lapońska (Salix Lapponum), wełnianeczka alpejska (Trichophorum alpinum), czeremcha skalna (Padus petraea), porzeczka skalna (Ribes petraeum), gnidosz sudecki (Pedicularis sudetica), pierwiosnka maleńka (Primula minima), pięciornik złoty (Potentilla aurea), arnika górska (Arnika montana), arcydzięgiel litwor (Archangelica officinalis), zawilec narcyzowy (Anemone narcissiflora) i wiele innych, wśród nich b. malowniczo wyglądający porost naskalny wzorzec geograficzny (Rhizocarpon geographicum).

K. M. S. stał się rez.. przyr. w 1933 r. Ob. znajduje się w rez. ścisłym KPN.

U podnóża moreny nad stawem stoi schr. >> Samotnia, a u pn. wylotu kotła, nad Łomnicą, >> Domek Myśliwski.

Przez K. M. S., brzegiem Łomnicy i Małego Stawu prowadzi nieb. szlak z >> Polany do >>schr. Strzecha Akademicka i ścieżka przyr. wokół Małego i Wielkiego Stawu.

tekst z   ,,Słownik geografii turystycznej Sudetów-Karkonosze" pod redakcją Marka Staffy

 

Do Kotła Wielkiego Stawu przylega od wsch. drugi kocioł polodowcowy, oddzielony odeń skalistą grzędą. Kocioł, otwarty ku pn., jest kilkakrotnie większy od swego sąsiada i posiada lepiej wykształcone skalne ściany i żleby, o łącznej wys. do 200 m. W pd. części kotła zamkniętej ostatnią, najmniejszą moreną czołową leży na wys. 1183 m jezioro polodowcowe zwane Małym Stawem, mniejsze i płytsze od poprzedniego, o pow. 2,8 ha, głęb. do 6,6 m i o maksymalnych rozmiarach 255 x 182 m. Największą osobliwością biologiczną stawu jest polodowcowy relikt — wirek słodkowodny. W Małym Stawie bierze początek drugi źródliskowy potok Łomnicy. Roślinność zboczy kotła jeszcze bogatsza niż Wielkiego Stawu. Szczególnie cenne skupiska zawilca narcyzowego oraz bujne zarośla krzewów czeremchy i porzeczki skalnej. Na półkach skalnych kwitnie wiosną pierwiosnka najmniejsza. Pokrywa śnieżna utrzymuje się w kotle do późnej wiosny a w żlebach do czerwca. W drugi dzień Wielkanocy tradycyjny „slalom wiosenny". Niektóre żleby silnie lawiniaste! Lawiny niszczyły kilkakrotnie nawet drzewostan.

tekst z książki -  Sudety Zachodnie - Tadeusz Steć

Śmierć w lawinie         26.01.2003 15:53

Tragedia rozegrała się około godziny 13.00 w miejscu nazywanym Korytarzem Liczyrzepy, położonym na wprost schroniska.

Pięciu ratowników górskich udało się odkopać z lawiny, która zeszła w Kotle Małego Stawu w Karkonoszach koło Karpacza. Dwóch ratowników w ciężkim stanie przewieziono do Wrocławia. Jeden z mężczyzn pomimo reanimacji nie przeżył.

Lawina zasypała grupę polskich i niemieckich ratowników górskich. Ranni zostali czterej Niemcy i Polak, ratownik Karkonoskiej Grupy GOPR. - Ratownika naszej grupy odkopano żywego, niestety, mimo natychmiastowej reanimacji zmarł. Był to młody, bardzo zdolny pracownik - powiedział prezes zarządu Karkonoskiej Grupy GOPR w Jeleniej Górze, Jerzy Pokój.

 

Jednego z rannych Niemców w stanie krytycznym przewieziono śmigłowcem do szpitala we Wrocławiu. Pozostałych lżej rannych trzech Niemców przewieziono do szpitala w Jeleniej Górze.

 

W Karkonoszach od trzech dni trwały ćwiczenia polskich i niemieckich ratowników górskich. Lawina zeszła w trakcie ćwiczeń jednej z grup. Pokój dodał, że akcja ratownicza została już zakończona. - W schronisku, gdzie nocują ratownicy, zameldowali się już wszyscy, więc pod śniegiem nikogo już nie ma - mówił.

 

W akcji brało udział prawie 40 ratowników górskich. Pracowali w trudnych warunkach. W Karkonoszach trwają intensywne opady śniegu.

 

Ratownik Krynickiej Grupy GOPR, Maciej Bigosiński uważa, że w tym przypadku nie można mówić o błędzie człowieka. Ćwiczenia ratowników są bowiem zawsze doskonale zorganizowane: - W ćwiczeniach są ratownicy i instruktorzy z dużym stażem. Ratownicy, którzy są na lawinisku są ponumerowani i jest jeden koordynujący akcję. Oprócz sprzętu tradycyjnego, używają sprzętu, który potrafi znaleźć człowieka pod śniegiem, daje sygnał.(RMF/PAP)

 

Niemiec przebywający we wrocławskim Szpitalu Wojskowym ma połamane żebra i popękaną główkę kości udowej. Polscy lekarze udzielili ratownikowi wszechstronnej pomocy. Była to pomoc związana z następstwem samego urazu - wyziębieniem oraz głębokim niedotlenieniem wynikającym z przebywania pod śniegiem. Wykonano też tomografię komputerową głowy, serie zdjęć układu kostno-szkieletowego i skontrolowano narządy wewnętrzne. Stan rannego - jak mówią lekarze - jest zadowalający. Teraz czeka na transport.

 

Drugi z poszkodowanych niemieckich ratowników przebywający w szpitalu w Kowarach do tej pory nie odzyskał przytomności. On również zostanie po południu przetransportowany do Niemiec.

 

Wypadek wydarzył się w miejscu, do którego turyści nie mają dostępu - nie ma tam znakowanego szlaku turystycznego. Niemniej jednak powinien on dać do myślenia wszystkim tym, którzy naruszając przepisy parkowe, wchodzą na szlaki zamknięte zimą. Jednym z takich odcinków jest niebieski szlak od Koziego Mostku do Schroniska "Samotnia", na którym zawsze są ślady turystów. Przebiega on niedaleko żlebu, w którym wydarzył się wypadek. Bądźmy rozsądni w górach!

Wtorek 8 luty 2005

Zginęli pod Samotnią

KARKONOSZE Mimo błyskawicznej akcji ratunkowej, nie udało się uratować ofiar żywiołu

Lawina przysypała dwóch ratowników GOPR w Kotle Małego Stawu, w pobliżu schroniska Samotnia. Przez kilka godzin ich koledzy rozkopywali zwały śniegu, ale życia im nie uratowali

Mateusz H. (22 lata) i Daniel W. (31 lat) zjeżdżali na nartach w zamkniętym dla ruchu narciarskiego tzw. żlebie slalomowym w Kotle Małego Stawu. Przed wyruszeniem w góry w zeszycie dyżurów w stacji GOPR w Karpaczu zapisali: wyjście na dyżur patrolowy.

- Około godziny 11.30 zobaczyliśmy, że żlebem zjeżdża dwóch narciarzy, przyglądaliśmy się im przez chwilę. Stanęli w połowie żlebu. Masy śniegu ruszyły po kilku minutach. Ludzie natychmiast zniknęli pod jego powierzchnią. Nie mieli szans na ucieczkę - mówi Tomasz Grzywacz, który oglądał dramat spod schroniska Samotnia.

Na pomoc zasypanym natychmiast wyruszyła grupa wykładowców z Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Turystyki, którzy przyjechali w Karkonosze na uczelniany obóz. Przez telefon zawiadomiono też GOPR.

- Sądziliśmy, że na lawinisku usłyszymy jakieś dźwięki, które pomogłyby ustalić położenie ludzi pod śniegiem. Panowała jednak cisza. Śnieg był zresztą tak zbity, że gołymi rękami nie bylibyśmy wstanie ich wykopać - mówi jeden z wykładowców.

Po około 30 minutach na miejsce przybyli pierwsi wezwani ratownicy. Krzysztof Czarnecki, szef wyszkolenia grupy, zjeżdżając na nartach do miejsca tragedii spowodował zejście drugiej lawiny. Ta poturbowała go na tyle mocno, że musiał trafić do szpitala. Obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Tuż po przybyciu polskich ratowników na miejscu zjawili się także ich koledzy z czeskiej Horskiej Sluzby. Ściągnięto też do pomocy kilkunastu strażaków z jeleniogórskiej straży pożarnej.

Elektronika nie wystarczy, znalazł ich pies

Choć obaj zasypani mieli przy sobie tzw. lawinowe pipsy, które pomagają w lokalizacji ludzi pod śniegiem, nie udało się ich szybko odnaleźć.

- Urządzenia wskazywały na obszar o promieniu 35 metrów. Dopiero mój pies wskazał dokładne miejsce - mówi Jacek Kieżuń ratownik GOPR.

Pierwszego z zasypanych wydobyto po półtorej godzinie akcji. Był zasypany pod ok. 6-metrową warstwą śniegu. Nieprzytomnego Daniela ratownicy reanimowali przez ponad pół godziny, na zmianę wykonując mu masaż serca.

W tym czasie kilkunastu innych goprowców przekopywało zwały śniegu w poszukiwaniu Mateusza. Udało się go odnaleźć po 40 minutach od czasu znalezienia pierwszego z ratowników.

 

Mimo reanimacji, żaden z poszkodowanych nie odzyskał przytomności. Daniela W. do jeleniogórskiego szpitala zabrał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownik zmarł, gdy dotarł do lecznicy. Mateusza H. odtransportowano jednym z dwóch śmigłowców czeskiej policji, które także wzięły udział w akcji ratunkowej. Poleciał on do szpitala w Hradcu Kralove. Tam, około godziny 18, Mateusz zmarł.

 

Pierwszy stopień

W Karkonoszach obowiązywał wczoraj pierwszy, w pięciostopniowej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Jednak w trakcie akcji ratunkowej obawiano się, że w każdej chwili mogą zsunąć się kolejne masy śniegu, które jeśli by do tego doszło, przysypałyby pracujących na lawinisku ratowników.

- Mogły je wywołać krążące nad tym miejscem śmigłowce - tłumaczy ratownik Jerzy Borys.

Kocioł Małego Stawu należy do miejsc szczególnie zagrożonych występowaniem lawin, choć żleb slalomowy to miejsce względnie bezpieczne. Odbywają się tam nieraz zawody narciarskie. To prawdopodobnie uśpiło czujność zasypanych przez lawinę ratowników.

 

- Zwykle lawiny zasypują ludzi przy ładnej pogodzie i przy niewielkim zagrożeniu lawinowym. Czwarty i piąty stopień wywołują strach i tym samym większą ostrożność - uważa ratownik Andrzej Brzeziński.

Dokładne przyczyny wczorajszej tragedii wyjaśni śledztwo, które już rozpoczęła prokuratura.

Naczelnik grupy karkonoskiej GOPR Maciej Abramowicz nie potrafi wyjaśnić, dlaczego ratownicy znaleźli się w zamkniętym dla turystów terenie.

 

- Na pewno nikt im nie wydał polecenia, by udali się w to miejsce. Dyżur patrolowy polega na patrolowaniu szlaków i nartostrad. W żlebie slalomowym ich nie ma - tłumaczy Maciej Abramowicz.

 

Naczelnik zastanawia się czy nie wydać swym ratownikom zakazu wchodzenia zimą do Kotła Małego Stawu. •

........

Najtragiczniejszym zdarzeniem w 50-letniej historii grupy karkonoskiej GOPR był wypadek w Białym Jarze, do którego doszło 20 marca 1968 r. Zginęło wówczas 18 turystów z ówczesnego ZSRR oraz ich polski pilot. Grupa weszła na szlak zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe. Wtedy zboczem Białego Jaru zeszła lawina.

Inna tragedia w polskich Karkonoszach zdarzyła się w grudniu 2001 r. Lawina zasypała wówczas dwoje narciarzy w kotle Łomniczki. Podczas 12-godzinnej akcji ratunkowej udało się odnaleźć zasypanych ludzi. Jedna z nich zmarła.

 

Rafał Świecki - Słowo Polskie Gazeta Wrocławska